czwartek, 26 stycznia 2012

Mała „Pyskula”

Cwany Tygrys jest wygadany na wszystkie cztery kopytka, może lepiej łapy??. Zawsze ma odpowiedź. Nie ma siły aby zapędzić go w kozi róg.

W niedzielny poranek dałam Madzi ubranka do ubrania. My z tatą jedliśmy już śniadanie, a naszego Tygryska nie było wciąż przy stole.
- Madziu ubieraj się!
- Dobrze mamo!
Po chwili:
- Madziu, już jesteś gotowa?
- Zaraz mamo!
Przy stole jednak nikt się nie pojawiał. W końcu wstałam i zajrzałam do pokoju Tygryska. Ten nagutki przeglądał książkę i trzymał w rękach majteczki.
- Madziu! Co ty wyprawiasz??
- Ja nic! Ja szukam gdzie tył a gdzie przód jest w majtkach a kartki się SAME PRZRKŁADAJĄ!

Wróciliśmy do domu. Tygrys coś rozsypał, chyba wszedł w kosz na śmieci. Zebrał z grubsza śmieci i zadowolony.
- Madziu, teraz weź szczotkę i pozamiataj!
- Co???? Ja tu nie jestem żadnym KOPCIUSZKIEM! Nie będę sprzątała!

Rano budzę Tygryska do przedszkola. Tygrys odporny jest na wszelkiego rodzaju gilgotki, głaskania, zachęcania, aby zobaczył słoneczko. Wciąż naciąga kołdrę na głowę. Ja nie rezygnuję z postawienia córci na nogach. W końcu ta się wkurzyła, wyskoczyła spod kołdry i palnęła:
- Co Ty sobie myślisz??? Myślisz, że jesteś gwiazdą??? Ty jesteś tylko zwykłą mamą! Rozumiesz! I nie możesz mi rozkazywać, to ja wiem, kiedy mam wstawać!

Spieszymy się do przedszkola. Zostały nam jeszcze buty i kurtka.
- Madziu, szybciej! Zakładaj buciki!
Tygrys siedzi na stołeczku i nie reaguje…
- Madziu! Zakładaj buciki! (Ponaglam!)
W końcu zamiast wykonania polecenia, Tygrys stanął i wrzasnął:
- Co??? Ty tu nie jesteś żadną królową! Nie masz korony i nie możesz rozkazywać! Nigdy! Przenigdy nie będę Ciebie słuchała!...

Znowu rano spieszymy się do przedszkola. Tygrys jak zwykle negocjuje warunki. W końcu po kilku naszych małych „zwycięstwach” stanął na środku przedpokoju:
- Dlaczego wy mi zawsze przeszkadzacie??? Dlaczego nie jest tak jak ja mówię??? Czy mogę wam coś powiedzieć???
- Cały czas mówisz! Buzia ci się nie zamyka!
- Tak! Ale wy wcale nie robicie tego co ja chcę! Ma być tak, ja chcę!
- Dobrze Madziu, skończysz 18 lat, będziesz pracowała, będziesz decydowała o sobie! Na razie spieszymy się do przedszkola i póki co jesteś pod naszą opieką i my decydujemy co i jak! Idziemy do przedszkola!
- Ale ja nie chcę!
- Trudno, my jednak musimy iść do pracy i nie możesz sama być w domu!
- Nie pójdę nigdy, przenigdy!
- Ale dzisiaj jest basen w przedszkolu! (Zachęcamy.)
- No tak! Ale ja chcę mieć SWÓJ BASEN!
- Ooooo…. Taki basen jest bardzo drogi i nie stać nas na niego!
- Ale ja chcę mieć własny basen! Rozumiecie???
- Chcieć to ty wszystko możesz! Wiesz ile ja rzeczy chcę? Jednak nie wszystko mam! Ale chcieć mogę! Ty też możesz chcieć! Może uda ci się te twoje „chcenia” zrealizować. Póki co idziemy do przedszkola…

I takie dialogi serwuje nam Tygrysek. Początkowo mnie to irytowało. Teraz przywykłam. Tygrys gada swoje, ja robię swoje. Na szczęście Tygryskowe próby pomieszania nam w szykach często spełzają na niczym. Waleczne dziecko godzi się z porażką, aby ponownie zaatakować. Nie wyprowadza mnie to z równowagi. Czasami nawet śmieszy! Czasami się zastanawiam, ile razy można wałkować to samo??? Często podziwiam argumenty i pomysłowość Madzi. Często ją podziwiam, przecież wiadomo, że skoro idziemy do przedszkola, to nawet godzinny wywód Pyskuli nie zmieni jej chwilowego przeznaczenia, a mimo to dziecko z uporem maniaka, często dzień w dzień, próbuje wpłynąć na nasze decyzje.
Najciekawsze jest to, że po przekroczeniu progu pojawia się nowe, lepsze dziecko, wrota przedszkola przekracza szczęśliwy Tygrys, żegna nas słowami „Kocham cię bardzo mamusiu! Baw się dobrze w pracy!”. Z przedszkola wraca zadowolony, wieczorem z oporami kładzie się spać by kolejnego dnia rano przeobrazić się znowu w Pyskulę aby ponownie ćwiczyć wymuszanie na nas. I tak na okrągło!