wtorek, 29 grudnia 2015

Dialogi na koniec 2015 roku...

Późny wieczór. Skończyliśmy oglądać film- którąś część Gwiezdnych Wojen. Po filmie Tygrys skończył składanie statku kosmicznego z klocków LEGO. Po 11 leżałam umyta w łóżku a Tygrys ani myślał, o spaniu. Biegał ze statkiem kosmicznym w dłoni i prowadził walkę. Obserwowałam z łóżka dziecko biegające między pokojami i pogrążone we własnym świecie. Jednym okiem czytałam a drugim patrzyłam na zgrabną pupkę wciąż brykającą po mieszkaniu. W końcu wypaliłam:
- Tygrys do spania!
Na to Madzia odpowiedziała:
- Mamo! Czy ty nie widzisz, że tu się toczy kosmiczna bitwa na śmierć i życie???
 
Tygrys myje się w wannie. Wchodzę do łazienki i patrzę jak Madzia siedzi w wannie, robi głęboki skłon do przodu, buzię zanurza w wodzie…
- Madziu, co robisz? – Zapytałam przestraszona.
- Robię takie skłony. Tak cycuszkami dotykam do dna… O tak… Tak wytracam energię!
- Dobrze – powiedziałam zrezygnowana. Chwilę popatrzyłam na gimnastykę Tygrysa, po czym poprosiłam:
- Dobrze Madziu! Myj się i pospiesz się! – I wyszłam z łazienki. Nim zamknęłam drzwi za sobą dobiegł mnie krzyk.
- Nie mogę! Bo stracę za dużo energii!
 
Jemy posiłek! Tygrys wciąż gada! Normalnie buzia mu się nie zamyka. Żywo komentuje, pyskuje… W końcu zapytałam:
- Co ty tak dyskutujesz Madziu?
- Bo teraz jest taka moda na takie pyskate dzieci!
 
Siedzę na kibelku. Wysilam i sprężam się jak mogę. Po pewnej chwili drzwi się otwierają i staje w nich Tygrysek. Chwilę popatrzył i zapytał:
- Mamo! Ty kupę robisz czy walczysz o życie?
 
Ograniczając ilość mięsa w naszym menu zrobiłam pastę z ciecierzycy do chleba. Tygrysek niezbyt przychylnie zaaprobował takie jedzenie. Zachwalając mój wyrób dodałam:
- I z kupą będą mniejsze problemy!
- No, co ty mamo? Po tym kupa będzie taka MAJESTATYCZNA???
 
Podczas wieczornej toalety Tygrys zagaił:
- Mamo! Co to jest seks??
- Uuuu… Zapytaj tatę!
Tygrysek pobiegł do taty i dalej drążył temat:
- Tato, co to jest seks?
- To taki wyraz z literkami S E K S…
- A Sex Shop?
- To taki sklep…
- I co tam jest??
-Yyyyy – myślał tato nad odpowiedzią.
- Czy są tam takie seksowne majteczki?
- Tak!
- Takie seksowne staniczki?
- Tak!
- I to wszysko?
- Tak!....
 
Rano jemy śniadanie… W radio znów pada słowo „gej”. Tygrys się pyta:
- Tato, a co to jest „gej”?
- Hmmm... To taki pan, który lubi panów.
- A „GEJKI” to są panie, które lubią panie??
Na to pytanie parsknęliśmy śmiechem!
- Nie! Te panie nazywa się „lesbijki”, bo wiesz w dawnych czasach na greckiej wyspie Lesbos…
I tato zaczął wykład… Ale „gejki” nam się podobają!
 
Pewnego razu Tygrys zauważył, że tato korzysta z toalety wtedy, gdy Tygrys jest daleko… Nie wytrzymał i zaczął drążyć temat:
- Tato! Dlaczego chłopaki ukrywają przed dziewczynami siusiaki?? Dlaczego nie możemy popatrzeć…
Ach… Spocony tatuś rozpoczął wyjaśnienia, które nie bardzo przypadły panience do gustu, ale skoro tak jest, to Tygrysek też będzie się chował przed chłopakami!
 
Wracając do domu z niedzielnego obiadu od znajomych utknęliśmy w korku. W tym czasie zadzwonił działeczek i zaczęliśmy ustalać plany na święta korzystając z zestawu głośnomówiącego. W pewnej chwili z drugiego rzędu do dyskusji przyłączył się głos:
- I dziadku powiedz babci, aby kupiła sobie nową pomadkę na święta.
Starszy człowiek nie usłyszał dokładnie i zapytał:
- Co Magdusiu?
- No dziadku! Powiedz babci, aby na święta kupiła sobie nową pomadkę, taką czerwoną, bo ta, którą ma mi nie pasuje!
- Nie pasuje ci?? – Spytał zaskoczony staruszek.
- Taaak! Muszę mieć czerwoną!
Ja parsknęłam śmiechem. Przewiduję, co się święci. Kiedyś Madzik się wymalował na święta kosmetykami babci… Wyglądał tak rewelacyjne, że nie byłam mu w stanie zrobić zdjęcia, ponieważ ze śmiechu miałam oczy pełne łez… Znowu szykuje się nam powtórka z rozrywki! I to, jaka!
 
I była powtórka… W święta Tygrysek przed wigilią dobrał się do malowideł babci… Tym razem skorzystał z nich oszczędnie…
 
Wszystkiego dobrego na Nowy Rok 2016 dla czytelników mojego bloga… Niech i u Was zagości taki Tygrysek i miejcie z nim same wspaniałe przygody!

poniedziałek, 7 grudnia 2015

wtorek, 1 grudnia 2015

W kieraciku…

I jak zwykle krzątam się w kieraciku… W cudownym kieraciku wokół Tygryska. Wychowywanie dziecka tak ambitnego to wyzwanie. Czasami padam i gdy reszta rodziny ogląda film to ja przysypiam. Na szczęście budzę się na koniec filmu i zerkam na listę płac…
Szkoła podstawowa, zwłaszcza klasa trzecia powinna przebiegać bezproblemowo. Ale tak nie jest. Nie mamy większych wpadek z nauką. Z j. polskiego mamy A z matematyki B. No cóż, uczę Tygryska matematyki, ten jednak jest czasami odporny na moje tłumaczenia. Zastrzeliła mnie informacja, że Madzia chce wziąć udział w konkursie matematycznym „Alfik”. Ambitne dziewczę z niesamowitą cierpliwością słuchało moich wyjaśnień i tłumaczeń przykładowych zadań. Czasami jedno zadanie wałkowałam na kilka sposobów, aż dotarło. Może to i dobrze, że Tygrysek zapisał się na taki konkurs, bo chętniej uczył się matematyki, choć to łatwe i przyjemne nie było! Zwłaszcza dla mnie stanowi swego rodzaju trudność tłumaczenie rzeczy oczywistych! Zdarza się, że się irytuję i wściekam, gdy tłumaczę rzeczy proste i patrzę na minę Tygryska, która wyraża: ”Mamo! Co ty mówisz??? Ja tego w ogóle nie kapuję!!!”
Największym zaskoczeniem dla mnie była ocena B z muzyki. Tygrysek chodzi do szkoły muzycznej, już jest w drugiej klasie, ma dobre oceny, uczy się gam i pasaży, nut i gra na skrzypcach, co nie jest łatwe i… I śpiewa w szkolnym chórze i występuje w szkole, jako solistka i ma B z muzyki! Po wywiadówce nie poszłam wyjaśnić sprawy. No cóż, dla mnie Tygrys powinien w szkole podstawowej mieć same szóstki z muzyki! W końcu to lubi! To jest jego pasja! Z matematyki B to osiągnięcie, ale B z muzyki, to dla mnie przegięcie nauczyciela!
Angielski - tu ambitny Tygrys ciągnie trzy kursy! W sumie ma siedem godzin tygodniowo. Raczej, jako słuchowiec ma talent do języka. Na razie zaliczyliśmy jedną wpadkę z brakiem zadania domowego – ale to się każdemu może przydarzyć!
Ponadto Madzia chętnie zgłasza się do wszelkich prac na rzecz klasy – robi prezentacje w Power –Poncie. Przedstawiła już prezentację o Niebieskich Źródłach, kolejna o Zamku w Malborku czeka gotowa, kolejne o zamku Krzyż-Topór i o porcelanie czeka na wykończenie.
Wczoraj Tygrys kolegom i koleżankom z San Sebastian przez Internet prezentował Most Tumski. Tą prezentację przygotował w języku angielskim ku zaskoczeniu wychowawcy i klasy.
Zajęcia dodatkowe mamy codziennie… Teraz kończą się nam łódki w poniedziałek i w sobotę kończy się nam pierwszy cykl rehabilitacji. W soboty mamy od dziewiątej godzinę gimnastyki na sali a potem godzinę gimnastyki w basenie.
Rozkład zajęć poza szkołą jest następujący:
Poniedziałek – żagle,
Wtorek – szkoła muzyczna,
Środa – tańce MDK,
Czwartek – teatr i gimnastyka artystyczna w MDK,
Piątek – szkoła muzyczna,
Sobota – gimnastyka, basen i tańce ludowe – plus godzina lekcji gry na skrzypcach.
W piątki wieczorem oglądamy całą rodziną film a w sobotę wieczorem mamy noc czytania. Tygrys w tym dniu wieczorem może czytać do upadłego. Wygląda to tak, że ja zasypiam a obok mnie dziecko czyta sobie książki. Nie mam pojęcia, do której godziny.
Niedziela teoretycznie powinna być wolna, ale zawsze, wieczorem w niedzielę Madzia przypomina sobie o jakimś zadaniu domowym, które zapomniała zrobić!
W zasadzie Tygrys sobie sam potrafi poradzić z lekcjami. Ale siedzę przy nim i pilnuję… Pilnuję, aby siedział prosto, nie schylał głowy zbyt nisko, ładnie trzymał pióro czy ołówek. Teraz mam nowy patent. Podstawiam krótką linijkę pod brodę dziecka i osiągam swój cel, że głowa nie pochyla się zbyt blisko zeszytu.
W ćwiczeniach na skrzypcach też uczestniczę. Jeszcze niedawno kapowałam, co Tygrys gra, to znaczy, jakie nutki i jakim rytmie. Teraz nie mam pojęcia, co w tych linijkach przedstawiają te pchełki??? Pojawiły się krzyżyki, bemole, flażolety… Więc siedzę i pilnuję, aby Tygrys stał prosto, nie krzywił kręgosłupa, aby ładnie trzymał smyczek i zgrabnie przebierał palcami. A co gra – to już tylko dziecko wie, bo mama została w tyle!
W zasadzie w tygodniu Madzia chodzi spać po 10 i wstaje do szkoły o siódmej. W niedzielę może się wyspać, ale śpi maksymalnie do 8:30.
Moje ambitne dziecko bardzo ciężko pracuje! W szkole podstawowej nie jest jego praca doceniona. Madzia mówi, co myśli, a to się nauczycielom nie podoba. Nie dostaje tarczy wzorowego ucznia. Wczoraj nawet padło pytanie Tygryska – czy nie jestem zła, że Madzia nie jest wzorowym uczniem. Tłumaczyłam córci, że jeżeli nie ma wzorowego ucznia, bo mówi, co myśli i nie siedzi cicho w szkole to jestem zadowolona. Byłabym smutna, gdyby moje dziecko było agresywne, kradło i biło się z innymi dziećmi. A tak swoją drogą – uwaga „wrzeszczałam na przerwie” świadczy tylko o tym, że moje dziecko jest najzupełniej normalne, za to nauczyciel nie jest wobec niego wyrozumiały. Bo gdzie mają się te dzieci wywrzeszczeć? Przecież nie będą chodzić kilka godzin po szkole z zamkniętą buzią i cichutko siedzieć również na przerwach!
Mamy też sporo radości – Tygrysek wygrał konkurs recytatorski, miał popis w szkole muzycznej, ładnie zdał egzamin techniczny z instrumentu. Pięknie zaśpiewał na biesiadzie w szkole… Na scenie prezentuje się idealnie! Jednym słowem ma niesamowity talent do sceny! Mimika twarzy, gesty, głos. To jest talent i mocna strona Tygrysa! Na popisie zagrał rewelacyjnie i prezentował się prześlicznie!
I co najważniejsze, taki zabiegany Tygrys, biegający na wszystkie możliwe zajęcia dodatkowe w szkole i poza nią, potrafi sobie załatwić i wygospodarować czas na randkę w niedzielę i wyjście do kina z chłopakiem! I to, jakim pięknym kawalerem! Wszystko potrafi spisać na kartce, dać do podpisu mamie samca i w niedzielę zawozimy pannę do kina.

Osobiście chylę czoła przed Tygryskiem. Ja tak nie potrafiłam!

 

piątek, 9 października 2015

Dziewięć lat z Tygryskiem…

 06.10.2015
Powoli zapominam jak to było… Powoli zapominam jak traciłam moje Aniołki… Ból kobiety, która nie była w stanie utrzymać zarodków mija…
Pamiętam jednak wciąż pierwsze spotkanie! Pamiętam jak nie byłam w stanie wziąć na ręce Tygryska. Pamiętam jak po przyjeździe do domu Tygrysek zaczął płakać, tato biegał po okolicznych aptekach i szukał mleka a ja próbowałam oszukać dziecko wodą z buteleczki…
Nie pamiętam, kto pierwszy przewinął Tygryska, kto nam Go rozebrał??? Kąpała Go Wiesia… Był to taki CUD, że mimo przeczytanych książek, mimo ogromnej chęci baliśmy się cokolwiek zrobić przy dzidzi, aby jej nie skrzywdzić…
Potem jakoś to poszło!
Dziś… - Dziś po domu kręci się prawie panienka. Dziewięć lat to dużo i mało. Martwi mnie, że czas tak szybko płynie i dziecko tak prędko dorośleje.
Mamy wciąż jeszcze kilka nierozwiązanych problemów – nie wiem do końca, co z oczami, niezbadana jest sprawa nierówności kończyn i kręgosłup… Tygrysek wciąż jest rehabilitowany, jakoś postępy w tej dziedzinie mamy mizerne.
Szkoła - hmmm… No właśnie! Tygrysek nie ma wzorowego sprawowania, uczy się raczej dobrze. Sporo z nim pracuję. Lubię to zajęcie! Siadam wieczorami, tłumaczę matematykę, pilnuję polskiego i gderam:
- Madziu jak trzymasz pióro!
- Madziu pisz ładniej!
- Madziu pomyśl troszeczkę!
- Madziu siedź prosto!
- Głowa wyżej!
Dziecko chodzi do dość ambitnej szkoły. Poziom jest wysoki. Mamy często sporo zadane. Czasami odrabianie lekcji kończymy prawie o 10! Tygrysek lubi mnie mieć przy boku, gdy odrabia lekcje. Ja, czasami tracę cierpliwość! Czasami, gdy tłumaczę to samo po raz kolejny to się irytuję! Ale cóż, liczę, że zaskoczy i mój trud nie pójdzie na marne!
Szkoła muzyczna – koniec roku był na 5. Teraz jest nieco gorzej. Tygrys całe wakacje nie ćwiczył i za wrzesień dostał 3+. Pani od instrumentu niemiłosiernie na Madzię narzeka! Aż czasami żal patrzeć na dziecko, które się stara, łzy lecą na instrument, pani burczy a Tygrys, jako twardy zawodnik nie popuszcza. Wraca do grania, mimo, że popełnia błędy! Czasami czekam, aż o podłogę rozwali skrzypce, wybiegnie ze szkoły i nigdy tam nie wróci. Kiedyś mieliśmy z tatą karę, pani jak Tygrys nie zagrał poprawnie dźwięków, namalowała mam kółeczka i tłumaczyła nam, co to jest nuta, półnuta, itp…. Teraz w wolnych chwilach zgłębiam wiedzę z muzyki. Powoli zaczynam się kapować, co w tych pięcioliniach jest pomalowane!
Zajęcia dodatkowe: obecnie zrezygnowaliśmy z baletu… Balet zastąpił nam kurs nauki pływania na optymistach. Powoli Madzia się wdrożyła, powoli czuje wiatr w żaglu i zaczyna go wykorzystywać. Do grudnia dzieci pływają, potem zobaczymy? Czy Tygrysek będzie żeglarzem?? Czy tylko zaliczy taką przygodę?
Teatr… - Tu trzeba powiedzieć prawdę! Tygrys ma talent do aktorstwa! Na scenie jest rewelacyjny! Mimika twarzy doskonała, opanowanie teksów nie stwarza Madzi większych problemów. To jest jej żywioł. Do tej pory teatrzyk Gong dał dwa przedstawienia z udziałem Tygrysa. W obu był gwiazdą! Wszystko się kręciło wokoło Madzi! Pani opiekująca się grupą namawia nas, aby Madzia grała w filmach, ma tam jakąś agencję i chętnie Madzię zaangażuje. Tylko ja nie wiem, kiedy??? Na szczęście, zagoniony Tygrys szybko zapomina jak pani namiesza z tymi filmami i nie męczy mnie zbytnio o taką przygodę.
Reszta zajęć dodatkowych nakierowana jest na poprawę sylwetki, na wzmocnienie mięśni – gimnastyka, tańce ludowe…
Oczywiście jak każdy jedynak, musimy mieć jakieś zwierzęta w domu! Było naleganie na królika, kotka, pieska, żółwia, chomika, świnkę morską… Ostatecznie w naszym domu zamieszkały patyczaki. Na początku Madzia wyjęła je ze trzy razy z „terrarium”, obejrzała, zerwała liście z jeżyn na karmę i koniec. Teraz ja muszę je czyścić, karmić, poić… Dobrze, że to nie królik czy świnka morska!
Dieta – Tygrysek jest na diecie bezglutenowej, bezmlecznej i bez jajecznej. Już opanowałam takie gotowanie. Nawet te potrawy są coraz smaczniejsze. Opanowałam też chleb. Jak na bezglutenowy, muszę się pochwalić, że jest rewelacyjny. Co prawda szoruje po gardle, ale da się go jeść. Dzisiaj Madzia jedząc zupę powiedziała: Mamo, ty robisz najwspanialsze zupy! A rosół i pomidorowa, to są najlepsze!
Zdrowie – Teraz bierzemy Ribomunyl. Tygrysek nie ma końskiego zdrowia. Jest raczej chorowity. Jak zacznie, to mamy kilka tygodni z głowy! Mamy przerost migdałka, ale lekarze proponują, aby czekać i nie usuwać. Mamy aparat ortodontyczny, powinniśmy zaklejać oczko, aby drugie ładniej pracowało. Mamy przepisane okularki, ale też mamy czekać, bo raz jest lepiej raz gorzej i trudno dociec, co powoduje, że Tygrysek raz widzi doskonale a raz ma spore niedowidzenie w jednym oczku? Monitorujemy to, ale ostatecznej diagnozy nie mamy…
Czytanie – czytanie, to czynność, którą Madzia uwielbia! Pożera książki. Teraz czyta Harry’go Pottera. Czyta ile się da! Wszędzie w domu walają się poukrywane książki. Nawet za pralką. Na urodziny poprosił Tygrysek koleżanki i kolegów o książki i zgromadził kolejny stosik. Tygrysek nie lubi jednak korzystać z biblioteki. Chce mieć książkę na własność! Swoją. Do niektórych wraca po kilka razy. Niektóre towarzyszą mu na zasadzie maskotki w kilku podróżach, bo dany bohater jest bliski Madzi i dziecko z nim się nie chce rozstać.
Wygląd- Tygrysek obecnie ma około 140 cm wzrostu, około 30 kilogramów. Stopa to rozmiar 35. I ma przecudowne włosy. Pozazdrościć! Tygrys ma zawsze fryzurę! Tak podatnych włosów, takich cudownych do układania to się nie spodziewałam! Zawsze marzyłam o dwóch ciemnych warkoczykach, ale los i w tej dziedzinie mnie obdarował. Mam warkocze, tylko ich właścicielka niechętnie pozwala sobie je czesać i zaplatać. Czasami jednak daje za wygraną i mam te cudowne włosy tylko dla siebie i mogę się artystycznie wyżyć!
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że sporo zyskaliśmy decydując się na adopcję. Poznaliśmy miłość bezwarunkową, pełną ufności. Miłość, która z troskami przynosi wiele radości. Każdy postęp, każda nowa umiejętność naszego dziecka to dla nas ogromny powód do dumy. Brojenie Tygrysa i jego wyczyny przyprószają nasze głowy siwizną, ale jego radość jest bezcenna! Jedyna w swoim rodzaju! I nasza!
 Dziewięć lat temu jedna mama zostawiła dziecko w szpitalu, sąd powierzył pieczę nad małoletnią nam i tak zostało… Dobrze, że tak zostało.

Mały żeglarz... Czasowo czy na zawsze???


sobota, 5 września 2015

Ale ONA JEST JESZCZE MAŁA...


Wakacje szybko minęły… Szkoda!

Podczas tegorocznych wakacji trochę od siebie odpoczęliśmy. Tygrys pojechał na trzy obozy a rodzice nadrabiali zaległości w pracy i w domu. Końcówkę wakacji spędziliśmy razem zwiedzając polskie zakątki…
Podczas upalnych nocy jeździliśmy do przyjaciela na budowę, aby tam obserwować spadające gwiazdy… Pewnego poranka, gdy chłopaki sprzątały po śniadaniu z Olą spacerowałyśmy po posesji wymieniałyśmy nasze poglądy. Ola opowiedziała o kolejnej dziewczynie, którą poznała i która być może adoptuje dwójkę dzieci. Mają już kwalifikacje, są pełni nadziei. Widzą swoją adopcję w różowych barwach. Przecież mogą sobie „nawet wybrać dzieci”, poznają najpierw „dokładnie dokumentację medyczną”! Od razu chcą dwójkę, rodzeństwo…
I tu powstaje problem – Ola Ma wujka, który adoptował syna… No cóż, chłopak siedzi teraz w więzieniu. Zna małżeństwo lekarzy, którzy adoptowali dwie siostry… Niby lekarze, niby mieli sobie dać radę, a jednak polegli… Jedna z córek nawet targnęła z nożem na adopcyjną matkę. Teraz trwa leczenie dziewczyny, ale rodzina jest jeszcze bardziej obolała, niż była pierwotnie. I jesteśmy my, szczęśliwi ze swoim Tygrysem…
- I co ja jej mam powiedzieć? -Padło pytanie.
- Prawdę! – Odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Przecież adopcja przeważnie się nie udaje!
- Jak nie udaje?? Przecież z naszą jest całkiem w porządku! Tygrys rośnie, jest fajny, normalne dziecko!
- No tak! Ale ONA JEST JESZCZE MAŁA! Tu nic jeszcze nie wiadomo!
- Uuuu…
No cóż. Mała jest, jeszcze nie możemy odtrąbić zwycięstwa. Ale co można powiedzieć ludziom czekającym na dzieci?? Czasami myślę, że OA zbyt optymistycznie nastawiają przyszłych rodziców. Czasami RA nie chcą szerzej otworzyć oczu i spojrzeć na dziecko i swoją adopcję z innej perspektywy. My też po ostatnich latach spokoju zaczynamy zapominać o drzemiących problemach. Tygrys jest pogodnym, rozbrykanym dzieckiem, które wciąż nie potrafi sobie radzić z emocjami. Podskórnie boję się okresu dorastania. Podejrzewam, że Tygrys będzie niesamowicie „pyskaty”. Już teraz czasami „stawia” się”! Cierpliwie obserwuję zmagania z nastolatkami moich znajomych. Słucham opowieści o biologicznych dzieciach, w wyniku, których włosy stają nam dęba! Jak taka piękna i spokojna panienka robi takie rzeczy? – To pytanie kłębi się w głowie! Jak taki inteligentny młodzian nie przeczytał w czasie wakacji żadnej książki? Skąd takie uzależnienie od komórki, gier, komputera? W którym momencie popełniony został błąd? Próbuję wyciągnąć wnioski. Sięgam po książki, gazety, artykuły. Gromadzę wiedzę, ale czy to mnie uchroni przed raniącymi odzywkami zbuntowanej panienki?

Póki, co nacieszam się Tygrysem wbiegającym do kuchni, łapiącym mnie za szyję i wołającym:
- Kocham ciebie mamo!
- Jak?
- Najmocniej!...

piątek, 7 sierpnia 2015

Zapamiętane dialogi…

Tygrysek uczy się pływać na optymistach. Mama nie ma pojęcia o postępach córci w tej dziedzinie. Pewnego razu idziemy do szkoły, na ulicy tłum i musimy iść w zygzak, aby wszystkich powymijać…
- Ale Madziu idziemy! Taki zygzak!
- To tak jak krowa ogonem! – Woła Madzia.
- Co tu ma wspólnego krowa??
- Noo… Mamo, nie wiesz??
- Nie!
- Madzia jak krowa ogonem tym sterem macha!
- Co proszę???
- Stoi krowa na zielonej łące i tym ogonem tak macha i macha! A Madzia tak za tym ogonem tak płynie i płynie! I macha i macha tym sterem jak krowa ogonem! – Tak mówi trener jak ja pływam!
- A… Rozumiem!  - I sobie wyobraziłam jak Tygrysek pływa!

 
Rano w niedzielę spieszymy do kościoła. Po drodze mijamy starego pijaka szukającego w przydrożnym koszu na śmieci puszek lub petów papierosów.
- Mam nadzieję, że tak nie skończę. – Zauważył tata!
- Miejmy nadzieję, że nas to ominie! – Powiedziała mama.
- A może temu panu coś tam wpadło i szuka! – Zauważył Tygrysek!
I cała rodzina w śmiech!

 
Po szkole pędzimy do szkoły muzycznej. W tramwaju smutny Tygrysek tak wypalił:
- Mamo! Czy ty rozumiesz tatę??
- Taak… - Odpowiedziałam zdumiona!
- Bo mamo! Dziś Franek miał urodziny. Dostałam od niego dwa cukierki! I chciał abym ja jemu złożyła pierwsza życzenia! To chyba mnie kocha! Ale zaproszenia na imprezę dał tylko Milanowi i Tomkowi. I chłopaki będą tam spały! A ja nie dostałam zaproszenia! A przecież ja też mogłabym być na takiej imprezie! To ja już tego nie rozumiem! To kocha mnie czy mnie nie kocha?
Rozejrzałam się wokół! Patrzyły na nas rozbawione twarze pasażerów. Tygrys donośnym głosem drążył temat dalej:
- To powiedz mi mamo! Jak ty rozumiesz tatę?! Skąd wiesz, że tato ciebie kocha! Bo ja Franka nie rozumiem!...

 
Często się przekomarzam z Tygryskiem, że jest podobny do mamy i jest mamy! Kiedyś tak mnie rozbawił:
- Madziu! Oczy masz podobne do mamy!
- No tak!
- No widzisz! To ty mamy jesteś! I włosy masz podobne do mamy!
- No tak! – Ponownie zgodził się Tygrysek!
- No widzisz! Cała jesteś mamy! I nawet ciałko masz podobne do mamy!
- No… Nie!
- Nie?
- No ja nie mam takiego pomarszczonego!

 
Tygrys wrócił z kolejnego obozu. Przed kolejnym wypoczywał, czytał książki, oglądał filmy… Mama coś robiła w kuchni, szykowała kolację. Wołała już raz dziecko do stołu, ale odzew był mizerny. Wołała jeszcze parokrotnie. Nic. Cisza. Zawołała jeszcze raz…
- Zamknij się! – Usłyszała. Tygrys jednak się nie pojawił.
Co za dużo to nie zdrowo! Wkurzona mama wpadła do pokoju.
- Co proszę? Powtórz, co powiedziałaś!
- Nic!
- Słyszałam!
- Nic nie mówiłam!
- Jak to nic! Powiedziałaś „zamknij się”! Tak nie można rozmawiać!
Tygrys przyparty do muru przyznał się.
- No dobra! Przepraszam!
- Dobrze! Zapraszam na kolację.
Wracając do kuchni głośno się zastanawiałam: Skąd ty taka pyskata się robisz?? 
Tygrysek z szalonym uśmiechem wypalił?
- Mamo! Może ja to mam po mojej pierwszej mamie? Może taka pyskata jestem po niej?!
Zatkało mnie!
- Madziu! Pierwszej mamy w to nie mieszaj! To nie tak działa! Nie życzę sobie takich odzywek! Jak ty sobie wyobrażasz być taka pyskata. „Zamknij się” – tak się nie mówi do mamy! Tak się nie mówi do nikogo! Nie dość, że nie można ciebie zawołać szybko do stołu, to jeszcze pyskujesz?? Kto to widział takie rzeczy?...
W końcu Tygrys spokorniał, spuścił głowę i smutno powiedział tak:
- Mamo! Bo na obozie starsze chłopaki tak mówiły „zamknij się” albo „morda w kubeł”…
 

poniedziałek, 20 lipca 2015

czwartek, 2 lipca 2015

Pojawiła się „pani”

Wyjechaliśmy z tatą na drugi koniec świata. Tygrys został sam z dziadeczkiem. Dziadeczek dwoił się i troił, aby wszystkie zajęcia dziecka były zaliczone. O dziwo, nasze dziecko, które kocha być poza domem, które nie potrafi usiedzieć na miejscu, które nie ma czasu z nami porozmawiać będąc na obozie – tęskniło. W miarę upływu dni Madzia tęskniła coraz mocniej… Rano budziła się o 6 brała telefon i dzwoniła. Szczebiotała, paplała, chciała tylko usłyszeć nasz głos. W końcu pojawił się pomysł zwierzątka. Prawie pewni byliśmy, że w domu z nami zamieszkał już jakiś królik, chomik czy świnka morska… Zastanawialiśmy się, jak taki zaangażowany w różne poczynania Tygrys będzie się opiekował zwierzątkiem?? Przecież nie ma na to czasu!
Mój szósty zmysł podpowiadał, że po powrocie stęsknione dziecko po wytuleniu się z mamą odpuści temat żywej przytulanki.
Wróciliśmy po południu… Wiemy, że przy zmianie stref czasowych można nie spać ponad 30 godzin. Po obiedzie było:
- Mamo przytulić…
Włączyłyśmy sobie bajkę, usiadłam na kanapie, padałam ze zmęczenia, ale dziecko potrzebowało tylko mnie. Skakało po kolanach, sadowiło się, całowało, przytulało, poddawało się pieszczotom. Prawie nic nie mówiłyśmy… W pewnej chwili przytuliło się do piersi…
- Mamo! Ja tak bym chciała napić się mleczka z tych cycusiów!
- Madziu, wiesz, że nigdy mama nie miała mleczka w tych cacusiach!
- To, po co ci one?
- No… No, bo tak zbudowane są kobiety! Mają piersi i już!
Tygrys nie dawał za wygraną, wiercił się, pieścił, przytulał… W końcu wypalił:
- Wiem mamuś! Wiem! Bo mnie urodziła „INNA PANI”. A ja tak chciałabym, żebyś to była ty! Wtedy miałabym takie mleczko!
Obudziłam się z letargu na słowo „PANI”. Zawsze była mama! Przerobiłam kilka poglądów Tygrysa na mamę, która go urodziła, ale „PANI” nigdy nie było!
- Madziu! Dlaczego „PANI”?
- Mamo! Bo „PANI”. Ja znam tylko ciebie! A tamtej mamy nie znam! Ona jest mi obca! Zawsze ze mną ty byłaś! A tamta?? To, co?? Nie ma jej! Jesteś tylko ty i ciebie znam! I kto mnie wychowuje? Kto mi pomaga? No? Ty! I tylko Ty!...
Zmęczona po podróży nie podjęłam dyskusji. Tygrys się nacieszał mamą a mama Tygrysem. Zastanawiam się, czy dziecko kiedyś zacznie nawet pałać nienawiścią do mamy, która go urodziła i zostawiła? Na razie nie ingeruję w myślenie o mamie biologicznej, ale chciałabym, aby dziecko nie miało takich uczuć względem mamy, która dała mu życie. Nie mając możliwości czy chęci wychowywania dziecka oddała je na wychowanie innym rodzicom. Przecież wszystkiego nie wiemy i być może nigdy nie poznamy pobudek, którymi się kierowała.
Nie mniej, taka szkoda, że pojawiła się „PANI”… Zawsze wolałam, aby to była jednak „MAMA”. Ale skoro dziecko wybrało tak, to na razie niech tak będzie.

środa, 11 marca 2015

Między dzieckiem a panienką…

Siedzimy same z Madzią w kuchni i jemy śniadanie. W radiu właśnie o takiej porze usilnie reklamują „braweran”. Tygrysek zrobił minę pełną dezaprobaty i wycedził:
- Znowu ten seks!
- Seks? – Zapytałam zaskoczona. – Czy ty wiesz w ogóle, co to jest seks?
- Tak!
- Tak? To powiedz!
- Seks to jest jak kobieta i chłopak idą do łóżka!
- Acha… I co oni tam robią? Śpią?
- Nie! Oni się tam całują a potem tak pieszczotują…
- Uuuu…
 
Kiedyś, niedawno w łazience pomagam Tygryskowi się umyć… Tym razem dziecko rozważało problemy dorosłych ludzi. Gdy przemyślał sprawę to tak wypalił:
- Mamo! Wiesz… Jak chłop się ożeni i potem spotka ładniejszą dziewczynę i z nią się ożeni to musi siedzieć cicho! Dopiero jak ta pierwsza będzie umierała to wtedy można jej będzie powiedzieć o tej drugiej, bo wtedy go już nie DORWIE!
 
Wracamy ze szkoły… Tygrys szczebiocze, w końcu padło pytanie:
- Czy ty wiesz mamo, co chłopaki mają tu gdzie my mamy pipę??
(Ostatnio wiodący temat – pomyślałam!)
- Co mają?
- Klejnoty!
- Co?
- No wiesz, klejnoty i siusiaka!
- Acha… (Zamilkłam, aby zakończyć drążenie tematu na ulicy.)
- A ty wiesz jak chłopaki sikają?!
- Yyyy..
- No wiesz! Na stojąco!
- Tak…
- I wiesz, że trzymają tego siusiaka w ręku!
- Yyyy… Tak...
- I to właśnie napawa mnie obrzydzeniem! Ble…
 
Przed wyjazdem dziecka na zieloną szkołę zaczęliśmy sobie przeglądać albumy ze zdjęciami. Akurat wpadł nam w ręce album z naszego wesela. Dumnie pokazywałam nasze oblicza sprzed ponad 20 lat Tygryskowi. Tygrysek się zachwycał młodym wyglądem rodziców…
- To wy??
- Tak! Ponad 20 lat temu… Tu tata wnosi mamę po schodach na górę, to babcia, to dziadek, to… I co podobamy ci się?
- Tak! Ładni jesteście! Tylko chyba trochę za bardzo CHUDZI!
 
Tato szykuje kolację. Madzia siedzi wyjątkowo cicho przy stole, chyba myślami jest daleko, nie angażuje się w otaczająca ją rzeczywistość. Z jej niemalże osłupienia wyrwał ją tata:
- Madziu, może mi pomożesz??
- No przecież pomagam! Nie widzisz, jaka cała siedzę CICHA?!
 
Jesteśmy w kościele… Dzieci jak zwykle z księdzem omawiają dzisiejsze czytania. W końcu padło pytanie z poprzednich katechez i tylko łapka Tygryska powiewała nad głowami innych dzieci. Co więcej padła właściwa odpowiedź! Zdumiona w domku chwalę dziecko:
- Cieszę się, że pamiętałaś o tym Mojżeszu! Tylko ty zapamiętałaś właściwie ostatnią katechezę! Brawo! Jestem z ciebie dumna!.. Ale, ale… Ty byłaś w ostatnią niedziele w kościele?
- No pewnie!
- Z tatą?
- Tak z tatą i nawet z TOBĄ!
Uuuu… A ja gapa zapomniałam nawet, że w ostatnią niedzielę razem byliśmy…
 
Ostatnimi czasy nasze rozmowy stają się coraz poważniejsze. Tygrys skądś czerpie wiedzę, pamięć ma doskonałą, sporo rzeczy pamięta i trafnie potrafi temat ująć. Ja zaganiana, nie biorę sobie pewnych rzeczy do głowy, a tu się okazuje, że muszę być czujna. Nie tylko czujna, ale i opanowana. Na razie tematy seksu przemilczam, czekam, aż Tygrys pochwali się zdobytą wiedzą, wytrzymuję nerwowo, aby się nie śmiać i powoli przygotowuję się do podniesienia i tego tematu. Nie potrafię określić, kiedy przyjdzie właściwa pora na prowadzenie tego typu rozmów. Na razie, tak myślę, zacznę prostować rewelacje, z którymi do mnie przychodzi. Powoli, w miarę zrozumienia tematu.
Ponadto, ostatnimi czasy Tygrysek sporo ze mną rozmawia, dzieli się swoimi spostrzeżeniami, opisuje różne sytuacje i prosi o moją opinię. Są to wspaniałe chwile. Staję na wysokości zadania, nie śmieję się z problemów prawie dziewięcioletniej dziewczyny. Czasami są to banalne sprawy, czasami poważne. Trochę szkoda, że dzieci tak szybko rosną! Dopiero niedawno kąpałam Tygryska w malutkiej wanience, przewijałam a tu już jestem na progu wprowadzania „panienki” w tematy damsko męskie. I mimo mojego wieku nie jestem na takie rozmowy gotowa! Chciałabym jeszcze pomieć w domu dziewczynkę w ciemnymi warkoczykami, ale niestety… Powoli wyrasta panienka, i to panienka z całą gamą „panienkowych” tematów i problemów.
 

środa, 11 lutego 2015

Pierwsza randka…

Ledwo Tygrysek poszedł do szkoły po feriach, już pierwszego dnia cały w skowronkach zakomunikował:
- Mamo! Umówiłam się z Frankiem na randkę!
- Na co??? (Zapytałam zaskoczona.)
- Nooo… Na randkę! A co nie można???
Na szczęście spieszyłyśmy się po szkole do opery, więc zawołałam:
- Dobrze, porozmawiamy w domu!
Podczas zajęć Tygryska miałam czas ochłonąć, przemyśleć sprawę i w duchu się „wychachać”. Tato odebrał Tygrysa z zajęć, został poinformowany jak należy o zamiarach córki.
Wieczorem Tygrysek na komputerze napisał list do ukochanego, zrobił kopertę, pomalował kwiatuszki…
- Mamo! A serduszka mogę??
- Nie… Madziu, może tym razem nie!
Kolejnego dnia tato Franka zadzwonił, chwilę się pośmialiśmy z naszych dzieci…
- Mogę zaproponować kino w czwartek.
- W czwartek odpada. Madzia ma zajęcia. Najlepiej w weekend niech idą!
- Dobrze!
….
Ostatecznie do spotkania doszło w niedzielę! Dzieciaki umówiły się na „Pingwiny z Madagaskaru”. Tygrysek marząc o tym spotkaniu nie życzył sobie naszego towarzystwa. Mieliśmy dylemat, czy zawieźć pannę do kina, czy to wypada… W ogóle musieliśmy przełknąć wiek Tygryska i tą „randkę”. Nie wiedzieliśmy czy śmiać się czy płakać? Tygrysek się wyszykował, wyglądał promiennie. Gdy tato Franka zadzwonił, że już są, to jego uśmiech był bezcenny! Bez pytania wziął moją czapkę, uśmiechnął się do mnie na pożegnanie i z tatą zjechał na dół do samca… Samiec stanął na wysokości zadania, przygotował dla samicy piękne, czerwone pluszowe serduszko i czerwone tulipany. Wręczył pannie i udali się do kina. Panna przygotowała soczki „liony” i zakupiła popcorn i colę! Samiec postawił bilety – no może, tato samca.
Wieczorem dzieci na chwilę wpadły do nas na górę, tato samca wypił kawę, samiec połknął ciastka. W trzy minuty dzieci zbudowały sobie bazę pod biurkiem z kontenerów i pluszaków, głośno, radośnie przy tym szczebiocząc. Ich szczęście nie trwało długo. Niebawem tato Franka wyznaczył odwrót i w domu znowu zapanowała cisza…
Od niedzieli Tygrysek śpi z czerwonym serduszkiem i z tygryskiem Roxi.
Gdy pytam:
- Madziu, czy jesteś zakochana we Franku???
- Wcale!!! – odpowiada zaskoczona dziewczyna.

czwartek, 5 lutego 2015

Tato Marysi…

Gdy zaczęłyśmy uczęszczać do Studium Tańca i Baletu przy operze, Tygrysek niezbyt chętnie przyjęty był w grupie. Oto pojawiła się młodsza dziewusia, która, nie dość, że nie miała za sobą trzech lat dygania przy drążku, to jeszcze postanowiła, że dotrzyma kroku „starym wyjadaczkom”. Początki dla Madzi nie były łatwe. Błąkająca się po kątach, spychana zawsze do tyłu nie miała koleżanek. Jedynie zdobyła akceptację Magdy z VI klasy i Marysi… Z Marysią tak się polubiły, że nawet ode mnie dostawały burę za gadanie na lekcjach. Dziewczęta nic sobie z tego jednak nie robiły, polubiły się i nawiązała się między nimi przyjaźń. Ta przyjaźń zaowocowała kontaktami dzieci i rodziców.
Kiedyś, późną wiosną zeszłego roku, a może to było już lato, gościliśmy Marysię na naszej działce. Paliliśmy ognisko, piekliśmy kiełbaski, trochę pracowaliśmy w ogrodzie, dziewczyny biegały po krzakach, drzewach – to tu, to tam… W pewnym momencie na moich kolanach wylądował Tygrys a na taty Marysia. Byłam zdumiona, że Madzia na to nie zareagowała. Do tej pory nikt nie miał prawa zbliżyć się do jego taty! Zawsze było ostrzeżenie dla „intruza”:
- To moja mama! To mój tata!
Marysia, jako jedyne dziecko zostało dopuszczone do naszych kolan, naszych pieszczot do naszej uwagi. Nawet jak dziewczyny się droczyły między sobą, np. o pluszami, to zawsze na równych prawach mogły korzystać z naszego wsparcia. Mam wspaniałe zdjęcie, jak śpią obie dziewczynki ze stosem pluszaków w łóżku! W wielkim łóżku, odwrócone do siebie pupami, trzymają w objęciach tyle pluszaków, ile udało im się wydrzeć przeciwniczce!
Pech chciał, że tato Marysi zachorował. Bardzo mocno zachorował!
Jesienią zaczęliśmy przygotowania do I Komunii… Tygrysek, jako osoba wybitnie ufająca Bogu zanosiła wszelakie modlitwy, aby tato Marysi wyzdrowiał. Nigdy nie widziała taty Marysi, ale każdy różaniec odmawiała w Jego intencji. Przed nabożeństwem biegła do księdza i prosiła o modlitwę za tatę Marysi.
Stan zdrowia taty Marysi niestety się pogarszał, niemniej Madzia pokładała nadzieję w Bogu, że w końcu zdarzy się cud.
Na feriach zachorowałam na zapalenie korzonków. Dziecko widząc moje cierpienie, postanowiło:
- Teraz będę modlić się za mamę! Mama wyzdrowieje, to pomoże mi modlić się za tatę Marysi…
Kilka dni po tym postanowieniu tato Marysi umarł… Czekaliśmy w obawie na powrót dziecka z obozu. Jak zakomunikować Tygryskowi, że jego gorące modlitwy nie przyniosły spodziewanych rezultatów? Pełna obaw szykowałam się do rozmowy. W końcu zaczęłam:
- Madziu… Wiesz… Tato Marysi umarł.
- Nie mamo! Jak to umarł?
- Umarł… Każdy musi umrzeć…
Tygrys spojrzał. Rozpłakał się. Czekałam aż się wypłacze. Wtulone we mnie dziecko wychlipało:
- Mamo! Bo wiesz… Marysia dla mnie to tak jest jak siostra! To tak jakby umarł mój wujek!
Mamo! Jak Marysia teraz strasznie cierpi! Mamo…
Pozwoliłam się Tygrysowi wypłakać… Tygrys przyjął do wiadomości smutną informację. Wykrzyczał ją, wypłakał, przetrawił. Myślałam, że mamy temat zakończony, ale myliłam się. Dwa dni po pogrzebie Madzia wróciła do tematu:
- Mamo, a co będzie jak teraz umrze mama Marysi?? Co???
- Madzia, nie mów takich rzeczy! Musi żyć mama Marysi!
- Ale jak umrze to, co my zrobimy?? Co?? Nie wiesz??
- Madziu…
- Mamo ja wiem!
- Taaaak???
- Mamo, musimy ją przygarnąć! Będziecie musieli ją przygarnąć tak jak mnie! I ona będzie się tak samo nazywać! I będzie miała dalej rodziców!
- Magdusiu, przygarnąć ją możemy, jeżeliby była taka konieczność, ale nazwiska jej nie możemy zmienić.
- Dobrze!
- I kogo byś ty jeszcze chciała przygarnąć do naszej rodziny??
- Wszystkich, którym umrą rodzice!
- Wszystkich?? Z twojej klasy też??
- Tak!
- Nawet broja Tomka?
- Nawet! A co?
- Uuuu… Ale byście broili!
- Mamo nie wszyscy! Najbardziej byłabyś zadowolona z Piotrka i Igora! No i ze mnie oczywiście, bo byłabym grzeczna!
Do taty Marysi jeszcze będziemy wracać. Na pogrzebie usłyszałam tyle dobrych rzeczy o tym ciekawym człowieku, który miał niesamowity życiorys. Widziałam Go w życiu tylko przez moment, ale zawsze będę Go widzieć w pięknych oczach Marysi, w jej uśmiechu. Miejmy nadzieję, że już niebawem ten piękny uśmiech zagości na twarzy „tak jakby siostry” Tygryska…
 
Za wspaniałego człowieka [*]
Za tatę Marysi [*]

https://www.youtube.com/watch?v=raKA1xQcmCw

 

wtorek, 27 stycznia 2015

„DEKORACJE” i zęby…

Wychodzimy w hotelu na zajęcia techniczne dla dzieci. Poprosiłam Madzię, aby ubrała sobie sukieneczkę… Taką jedną z ostatnich, taką dziewczęcą. Tygrys się wkurzył! Zaczął wrzeszczeć:
- Mamo! Jak ja w tym wyglądam! Ta sukienka mnie pogrubia!
- Cooo? – Zapytałam zaskoczona.
- Nie pójdę w niej! Ta sukienka jest dla mnie za gruba! Jak ja wyglądam?!
Tym razem to ja się wkurzyłam, wyszłam pokoju i ruszyłam w stronę windy, aby dotrzeć na zajęcia. Za mną maszerował jęczący Tygrys. Aby uciąć utyskiwanie dziecka wycedziłam:
- Zapytam pierwszą napotkaną osobę, czy rzeczywiście tak tragicznie wyglądasz w tej sukience.
Tygrys nieco się uspokoił. Wskoczyłyśmy do windy, w której była jedna elegancka pani… Winda ruszyła…
- Proszę pani, czy mogę zadać pani jedno pytanie?
Pan zdziwiona spojrzała na mnie i z pewnym oporem powiedziała:
- Tak… Proszę…
- Proszę odpowiedzieć, czy rzeczywiście moja córcia wygląda okropnie w tej sukience?? Cały czas mi marudzi, że ta sukienka ją pogrubia i wygląda grubo! Naprawdę, wygląda niekorzystnie?
Pani słysząc moje pytania odetchnęła z ulgą! Na jej twarzy pojawił się uśmiech, bezcenny! Spojrzała na Madzię, na jej zapłakaną buźkę i wesoło odpowiedziała:
- Ta sukienka jest śliczna! Taka dziewczęca! Ty jesteś malutką dziewczynką i wyglądasz w niej prześlicznie! I gdzie ty jesteś gruba??
Gradowe chmury trochę wyblakły w oczach Tygrysa…
- Ale…- Zaczął Tygrysek.
- Ale ja to znam! – Przerwała nieznajoma. – Też mam córcię i też to przerabiałam! Jesteś ładna i szczupła i takie sukienki ci pasują!
Skończyła się jazda windą. W doskonałym humorze Tygrys zjawił się na zajęciach technicznych i obie, doskonale współpracując stworzyłyśmy robota – piękną pannę młodą!
 
Za dwa dni dzieci miały mini-disco. Idąc na obiad Madzia przeżywała sukienkę, jaką ubierze.
- Możesz ubrać tą, co wczoraj!
- Nie nigdy! Po co inne dzieci mają szeptać, że grubo wyglądam!
- Ale Madziu, nie wyglądasz grubo!
- Nie! Wyglądam! Nie pójdę w tej sukience!
- Szkoda, bo jest ładna! Myślę jednak, że ją ubierzesz!
- Nie! Nigdy! To moje disco! Rozumiesz!
Poddałam się…
 
Rano spieszymy się na śniadanie. Tygrysek lekko rozczesał włosy i zadowolony wybiera się na śniadanie w rozpuszczonych włosach. Nie jest to dobre, bo obecnie ma już takie półdługie włosy i końcówki wpadają do jedzenia na talerzu. Przytrzymałam dziecko w łazience przy lustrze, rozczesałam włosy, związałam koński ogon, po czy zrobiłam z tyłu kok… Tygrys spojrzał w lustro i zaczął jęczeć:
- No nie! Co ty mi zrobiłaś?! Jak ja wyglądam! Nie chcę mieć takiego koka!
- Madziu wyglądasz ładnie! Nie możesz mieć rozpuszczonych włosów przy stole!
- Ale ja chcę mieć rozpuszczone włosy!
- Wpadają do talerza!
- Ale jak ja wyglądam….
 
Kolejnego dnia Tygrysek się pyta, co ma ubrać…
- Madziu… Weź te rajtuzki, majtki, podkoszulkę… (Podaję dziecku ubrania.)Spódniczkę szarą i tą pomarańczową bluzeczkę.
- Co?! Nie chcę tej bluzeczki!
- Śliczna jest!
- Ale ona nie pasuje do spódnicy!
- A coś ty! Do szarej?? Pasuje! Tak ją ożywia!
- Ale ONA MNIE NIE DEKORUJE!
Na ten argument ręce mi opadły! Bluzeczka jest śliczna! Stonowany kolor pomarańczowy popadający w łososiowy z aplikacją kwiatuszka… Naprawdę twarzowa bluzka!
 
No ale cóż! Tygrys ma swój gust i nie da sobie nic powiedzieć! Sam chce sobie dobierać stroje, dodatki, kolory! Fajnie! Tylko zapomina o jednej rzeczy! Co z tego, że się pięknie „udekoruje”, skoro na buziuni w uśmiechu szczerzą się żółte zęby?
Walczę z szorowaniem zębów, tłumaczę, że choćby nawet najpiękniejsze stroje, to żółte zęby przekreślają wszelkie „dekoracje”. Co więcej! Jest gorzej! Bo piękna dziewczyna, udekorowana, gdy otworzy paszczę z żółtymi zębami, to nie wygląda zbyt elegancko!
Do Tygrysa to jeszcze nie dociera! Dąży do wyszarpania z szafy najbardziej odpowiadających mu strojów a w łazience zęby traktuje po łepkach i zadowolony! Czasami wpadam do łazienki i szoruję mu zęby! Zakupiliśmy już klepsydrę do szorowania, przećwiczyliśmy elektryczne szczoteczki, prośby, mówienia, błagania… I nic! Tygrys traktuje zęby po macoszemu! Co jeszcze mam zrobić, aby do dziecka dotarło, że te zęby muszą mu wystarczyć na długo??