sobota, 5 września 2015

Ale ONA JEST JESZCZE MAŁA...


Wakacje szybko minęły… Szkoda!

Podczas tegorocznych wakacji trochę od siebie odpoczęliśmy. Tygrys pojechał na trzy obozy a rodzice nadrabiali zaległości w pracy i w domu. Końcówkę wakacji spędziliśmy razem zwiedzając polskie zakątki…
Podczas upalnych nocy jeździliśmy do przyjaciela na budowę, aby tam obserwować spadające gwiazdy… Pewnego poranka, gdy chłopaki sprzątały po śniadaniu z Olą spacerowałyśmy po posesji wymieniałyśmy nasze poglądy. Ola opowiedziała o kolejnej dziewczynie, którą poznała i która być może adoptuje dwójkę dzieci. Mają już kwalifikacje, są pełni nadziei. Widzą swoją adopcję w różowych barwach. Przecież mogą sobie „nawet wybrać dzieci”, poznają najpierw „dokładnie dokumentację medyczną”! Od razu chcą dwójkę, rodzeństwo…
I tu powstaje problem – Ola Ma wujka, który adoptował syna… No cóż, chłopak siedzi teraz w więzieniu. Zna małżeństwo lekarzy, którzy adoptowali dwie siostry… Niby lekarze, niby mieli sobie dać radę, a jednak polegli… Jedna z córek nawet targnęła z nożem na adopcyjną matkę. Teraz trwa leczenie dziewczyny, ale rodzina jest jeszcze bardziej obolała, niż była pierwotnie. I jesteśmy my, szczęśliwi ze swoim Tygrysem…
- I co ja jej mam powiedzieć? -Padło pytanie.
- Prawdę! – Odpowiedziałam po chwili namysłu.
- Przecież adopcja przeważnie się nie udaje!
- Jak nie udaje?? Przecież z naszą jest całkiem w porządku! Tygrys rośnie, jest fajny, normalne dziecko!
- No tak! Ale ONA JEST JESZCZE MAŁA! Tu nic jeszcze nie wiadomo!
- Uuuu…
No cóż. Mała jest, jeszcze nie możemy odtrąbić zwycięstwa. Ale co można powiedzieć ludziom czekającym na dzieci?? Czasami myślę, że OA zbyt optymistycznie nastawiają przyszłych rodziców. Czasami RA nie chcą szerzej otworzyć oczu i spojrzeć na dziecko i swoją adopcję z innej perspektywy. My też po ostatnich latach spokoju zaczynamy zapominać o drzemiących problemach. Tygrys jest pogodnym, rozbrykanym dzieckiem, które wciąż nie potrafi sobie radzić z emocjami. Podskórnie boję się okresu dorastania. Podejrzewam, że Tygrys będzie niesamowicie „pyskaty”. Już teraz czasami „stawia” się”! Cierpliwie obserwuję zmagania z nastolatkami moich znajomych. Słucham opowieści o biologicznych dzieciach, w wyniku, których włosy stają nam dęba! Jak taka piękna i spokojna panienka robi takie rzeczy? – To pytanie kłębi się w głowie! Jak taki inteligentny młodzian nie przeczytał w czasie wakacji żadnej książki? Skąd takie uzależnienie od komórki, gier, komputera? W którym momencie popełniony został błąd? Próbuję wyciągnąć wnioski. Sięgam po książki, gazety, artykuły. Gromadzę wiedzę, ale czy to mnie uchroni przed raniącymi odzywkami zbuntowanej panienki?

Póki, co nacieszam się Tygrysem wbiegającym do kuchni, łapiącym mnie za szyję i wołającym:
- Kocham ciebie mamo!
- Jak?
- Najmocniej!...

1 komentarz:

  1. podobnie jak u nas... na progu dorastania.
    Lolek próbuje już naciągać, na ile można nie powiedzieć, ominąć prawdę, obracanie oczami, wzruszanie ramionami. Jest tutaj potrzebny duży nakład pracy i rodziców i nauczycieli. Obawiam się jednak, że Ci drudzy w dobie dzisiejszych zmian edukacyjnych, reform, niestety muszą być nastawieni na system, testy, procedury. Czy zdążą na czas? Wiadomo komórki, komputery, ale uwielbia czytać, na ile się udaje izolujemy od netu i niepotrzebnych informacji.
    Ja jakoś "podskórnie" bardziej obawiam się o Dunię... przyglądam się koleżankom Lolka i czasem ciarki mnie przechodzą, a one "biologiczne"...
    Gorąco się modlę, aby naszym dzieciakom się udało, aby nam się udało być zawsze na miejscu, na czas.

    OdpowiedzUsuń