wtorek, 23 lipca 2013

Korzenie...


Na krótko przed wyjazdem do sanatorium z czystej ciekawości i dla zabicia nudy wklepałam parę liter w telefonie i… I po kilku chwilach spojrzały na mnie oczy Tygryska… Identyczne oczy, których widokiem każdego dnia się nacieszam… Ciekawość wzięła górę, poszperałam, spojrzały na mnie podobne oczy, niemniej oczy mojego Tygryska są identyczne! Nawet identyczne jest spojrzenie mojego Broja…
Sprawiło mi to ogromną radość, widziałam kobietę ładną, zadbaną, czytałam jej poprawne relacje z dziećmi, poznałam jej zainteresowania…
Gdy ochłonęłam, na spokojnie podzieliłam się tą wiedzą z Tygryskiem. Tygrysek ochoczo patrzył w telefon, dosyć spokojnie kontemplował spojrzenie mamy biologicznej…
- Podoba ci się??
- Taak…
-To dobrze!
- A kiedy ją poznam???
- Jak dorośniesz, to pójdziesz do OA lub sądu i poznasz adres mamy, możesz ją wówczas odwiedzić….
To na razie Tygryskowi wystarczyło. W zasadzie, przyjmując do adopcji Tygryska, zdawaliśmy sobie sprawę, że nasze dziecko mając prawo do swoich korzeni, wcześniej czy później odnajdzie swoją rodzinę biologiczną. Nie przypuszczałam, że tak szybko spojrzę w oczy kobiety, która urodziła Tygryska.
Minął miesiąc, może półtora, Tygrysek nie wracał do tematu, ja też nie, aż pewnego razu poprosił:
- Mogę jeszcze raz zobaczyć tamtą mamę??
- Możesz…
Wzięłam telefon, poszukałam, podałam dziecku zdjęcie. Tym razem Tygrys patrzył dłużej, po czym westchnął i zapytał:
- Kiedy ja wreszcie zobaczę swój prawdziwy dom?
Ręce mi opadły…
- Madziu, a tu, co masz???
Tygrys się pokapował i powiedział:
- No tak, przepraszam… To jest mój dom mamusiu!
Rzucił się w moje ramiona, przytulił, płakał, ale już go korciło, aby zdobyć więcej informacji o mamie biologicznej.

Powiedziałam o tym przyjaciółce, ta najpierw potępiła moje postępowanie, niemniej jednak przyznała mi rację. W dobie dzisiejszej, dobie kopalni informacji w Internecie dla dziecka adoptowanego już nie jest problemem odszukanie swoich rodziców biologicznych. Myślałam, że to nas czeka za 12 lat. Nieprawda. Jeszcze parę lat i Tygrysek nawiąże kontakt z mamą czy rodzeństwem. Pozna komputer, Internet, nauczy się pisać, wpisywać właściwe zapytania w google – i wyniki będą! Szybko… Wystarczy, że wrzuci do sieci swoje oczy i każe szukać podobnych… I będą.
Wyprzedzając Tygryska mam niejako do pewnego czasu kontrolę nad jego poszukiwaniami. Mogę się łudzić, że podchodząc do tematu na spokojnie, spowoduję, że Tygrysek nie zejdzie do „podziemia”. Może będzie się dzielił ze mną swoimi „osiągnięciami”. Tego nie wiem. Ale jedno jest pewne, sporo zależy od mamy biologicznej Tygryska. Czy tamta mama będzie na tyle wyrozumiała i na tyle taktowna, aby czekać, aż młodociany Tygrysek się „wyszumi” pod naszymi skrzydłami??? Czy nie zacznie nim manipulować??? Bardzo się tego obawiam!
Trafiło nam się mądre, inteligentne dziecko, wrażliwe i uczuciowe. Okres dorastania będzie bardzo burzliwy w przypadku naszej córki. Bestia jest cwana, ale nim osiągnie „życiową mądrość” będzie bardzo podatna na ingerencję z zewnątrz.
Obawiam, się, że coraz częściej, nie dojrzałe osoby, ale nastoletnie adoptowane dzieci będą nawiązywały kontakt ze swoimi bliskimi. Tygrys nie będzie pierwszy! Mam nadzieję, że jeżeli się do tego należycie przyłożę, to do pewnego momentu będę miała możliwość kontrolowania jego poczynań w tym zakresie. Najważniejsze jest to, że nie tworzymy z tego tematu tabu, nie histeryzujemy, że nie chcemy, nie zachęcamy i nie odradzamy.
Często padają słowa, dziecko będzie takie jak je wychowacie…Często na Bocianie dziewczyny próbują genetykę przykryć wychowaniem… Poczytałam sporo, statystyki są jednak proste:
40- 60 % - genetyka,
40-60 % wychowanie…
I… Ważne wydarzenia losowe, które mogą wszystko zakłócić!
I wracając do genetyki – już wiem, dlaczego Tygrys kocha farbowanie włosów na blond, już wiem, dlaczego kolorowe buty na wysokim obcasie to jest jego marzenie! Już wiem, dlaczego wymalowane paznokcie będzie miał… Reszty nie wiem, ale znając życie dowiem się wszystkiego, może już za cztery, może sześć a może dopiero za 10 czy 12 lat…
I pozostaje mi mieć nadzieję, że mama biologiczna Tygryska kierując się dobrem dziecka nie zaingeruje zbytnio w nasze poczynania… A potem w przyszłości chciałabym, aby Tygrysek wybrał jednak nas… Ale co będzie - czas pokaże!