czwartek, 17 października 2013

Pierwsze dni w szkole...

Wiosną szukając szkoły dla Tygryska zaprowadziłam go do szkoły, szkoły, do której chciałam, aby trafił. Szkoła się Tygryskowi nie spodobała. Wręcz wybiegł z niej jak oparzony i jak to ma w swoim zwyczaju, głośno i stanowczo wyraził swoją opinię:

Ta szkoła mi się nie podoba, bo:

  1. Ja tu się nigdy nie oswoję!
  2. Tu nie będę nigdy dostawała piątek!
  3. Nie będę w ogóle tu miała dostępu do koleżanek!
  4. Brak mi koleżanek w tej szkole i chcę być w szkole z Nikolą!
  5. I po piąte, ja się tu nigdy, nigdy, nigdy nie oswoję z tym, że mają niebieskie koszulki! A ja chcę mieć koszulki różowe albo fioletowe! I jeszcze te panie, które się na nas gapią!....

No tak! Było widowisko i była widownia. Przed szkołą szalała mała dziewczynka, płakała i wrzeszczała, a obok niej mama, która ze stoickim spokojem notowała argumenty na NIE dla tej szkoły. Było, na co popatrzyć!

Zbierałam opinię innych rodziców o szkołach w okolicy i postanowiłam umieścić Tygryska właśnie w tej szkole. Pisałam podanie, chodziłam, dowiadywałam się…

Dopiero pod koniec wakacji, gdy byliśmy nad naszym wspaniałym, lecz zimnym Bałtykiem zadzwoniła do mnie pani z sekretariatu z wiadomością, że Madzia jest przyjęta i zaczyna naukę w klasie I c. Początkowo zaskoczona i przerażona, potem zadowolona wracałam z wakacji. Nie byliśmy przygotowani na taki scenariusz. Do tej szkoły trudno się dostać, tyle razy tam byłam i zawsze panie rozkładały ręce i kazały czekać…

Drugiego września niemalże z marszu, prosto z olbrzymiej piaskownicy Tygrysek pobiegł z rodzicami do szkoły. I tu zaskoczenie. Dzieci z klas drugich przygotowały apel, uroczystość była bardzo podniosła. Pierwszoklasiści, o dziwo doskonale w sposób losowy zostali dobrani. Ia – spokojne dzieci największe, Ib – spokojne dzieci najmniejsze i Ic -  zbiór „brojów”. Już na apelu dało się to zauważyć! Wychowawczyni Ic – ta wydala się najspokojniejsza i najpiękniej się uśmiechała, mimo, iż jej klasa była najmniej zdyscyplinowana!  Ciekawa jestem, jak ona opanuje te rozbrykane dzieciaczki???

Po apelu nauczycielka poznała swoich uczniów i objaśniła w klasie, co i jak. Na szczęście książki są potrzebne za kilka dni, i dobrze, bo niestety pakiet, który obowiązywał Tygryska nie leżał na półce w odwiedzanych przez nas księgarniach.

Pierwszego dnia w szkole Tygrysek wyglądał uroczo. Pięknie upięłam jego rozpuszczone bogactwo na głowie, ślicznie był ubrany i ku mojej uciesze, podarł tylko rajstopy! Bluzeczka i spódniczka – całe! Hurra!

Drugiego dnia tato rano bez większych kłopotów odprowadził córcię do szkoły a mama ją odbierała:
- I jak było w szkole??
- Mamo! Pani za dobroć postawiłabym siódemkę! Ale za naukę… Zero! Rozumiesz! Zero! Nic, nic się nie uczyliśmy! Nie było ani matematyki ani przyrody! Nic nie było!
- Szkoda! Ale przynajmniej sobie posiedziałaś w ławce!
- Co?! Nie było żadnych ławek! Pani posadziła nas w kółeczku! Nawet w ławce nie siedziałam…
I takiego rozżalonego Tygryska przyprowadzałam do domu.

Kolejnego dnia zbliżając się do dziecka usłyszałam:
- Mamo! Po co po mnie przyszłaś! Ja jeszcze na świetlicy nie byłam! Nie idę do domu! O nie! Nigdy!
W czwartek klasa miała WF, jako pierwszą lekcję. Pomogłam chwilę pani i odprowadziłam dzieci do szatni przy sali gimnastycznej. I tu o dziwo – męska grupa „broi” szybko się przebrała jak należy, a damska grupa, liczniejsza nieco od męskiej – zajęła dwa pomieszczenia, przy czym, w jednej pod przewodnictwem Tygryska założyła dyskusyjny klub… Uuuu… Na szczęście Klaudii zawieruszyły się gdzieś skarpetki, wiec to właśnie ona, tuż po Madzi zamykała peleton!    

Po południu po pobycie w świetlicy pytam:
- I jak było w świetlicy??
- Fajnie! Tylko jedna pani cały czas trajkotała, że mamy być grzeczni! Cały czas nas upominała! Uuuu…

W piątek odbierając Tygryska ze świetlicy usłyszałam, że „ doskonała dziewczynka jest z tej pani Madzi”… Urosłam!

W poniedziałek natomiast Tygrysek zrobił przedstawienie! Wrzeszczał, nie pójdzie na religię, oczywiście nigdy, przenigdy. Łzy się lały jak grochy, bo Tygrys nie potrzebuje szkoły, bo jego mama może go uczyć!  Ba! Mama go uczy najlepiej… Nawet nie było mowy, aby szedł na górę z jakaś koleżanką. Cały w spazmach dawał upust swojej niechęci do szkoły na oczach nauczycielki, koleżanek, kolegów i rodziców.

Tato zdruzgotany wrócił do domu. W pracy zastanawialiśmy się, co Tygryska ugryzło?? Dlaczego?? Co dalej??

Pełna obaw w tym dniu weszłam do świetlicy. Tygrysek siedział nad jakąś książeczką, o dziwo sam, spokojnie ją przeglądał.  Po wyjściu z sali zapytałam:
- I jak Madziu??
Tygrys doskonale wiedział, o co chciałam zahaczyć! Padł na korytarzu szkolnym na kolana, rozłożył desperacko ręce i zawołał:
- Mamo! Tylko mnie nie wypisuj z tej szkoły! Ja ją kocham! Ona jest wspaniała! Rozumiesz! Kocham ją! Kocham! Kocham!
Zdumiona teatrem stanęłam jak wryta! Jeszcze trochę i Tygrys zacznie całować korytarz! Ale dziecko widząc zainteresowanie przedstawieniem zbliżało się już do wyjścia, tym razem z bananem na buzi powtarzało zapamiętale:
- Kocham ją! Kocham! Kocham!
 I bądź tu człowieku mądrym! I traf za Tygrysem!

 Kolejne dni przynosiły nowe doświadczenia. Powoli oswajaliśmy się ze szkołą, z odrabianiem lekcji, pakowaniem tornistra. Kupiliśmy pióra. Już mamy za sobą pierwsze zmagania z atramentem. Już nie raz Tygrysek nie bardzo uważał i nie miał zielonego pojęcia, co było na lekcji. Właściwie to mam czasami odczucie, że klasa i pani robią swoje a Madzia swoje! Nauczyłam dziecko czytać, Madzia czyta polecenia i wykonuje zadania samodzielnie, do tego bazgrze! Stara się, ale jej to niezbyt wychodzi. Rozmawiałam już z panią. Ale niestety Tygrys ma ćwiczyć kaligrafię, jej pismo ma być czytelne! Zobaczymy, co po roku osiągniemy w tej dziedzinie???

Martwi mnie mała ilość zajęć typu plastyka, muzyka i jakieś zajęcia ruchowe w jej klasie! Zabiegałam o to jak lwica. W końcu się udało, jednak pani dyrektor się wynurzyła jak nurek z szamba: … , ale nauczyciel musiałby czekać na klasę 2 godziny, nie tych zajęć nie będzie”…  

To mną zatrzęsło! To 26 dzieci ma nie mieć ani plastyki, ani muzyki ani gimnastyki korekcyjnej, bo nauczyciel miałby 2 godziny okienka??? I to ma być najlepsza szkoła w mieście??? To, co w innych jest??? Popatrzyłam, co jest w innych, przemyślałam sprawę, poznałam dyrekcję szkoły sąsiedniej, porozmawiałam i postanowiłam, – jeżeli nic się nie zmieni, to dziecko przeniosę do szkoły, w której jest sporo zajęć, aby szkoła nie kojarzyła się Madzi, jako budynek, w którym tylko zdobywa się wiedzę.

Porozmawiałam z Madzią na spokojnie, ta odpaliła:

- Mamo! Nawet jak się pomyliłaś odnośnie tej szkoły to i tak ciebie kocham najmocniej! Tylko zrób tak, aby moje koleżanki też tam poszły!

14 października odbyło się pasowanie na ucznia szkoły. Uroczystość była starannie przygotowana i przepiękna. Ja zostałam wybrana do porobienia zdjęć dzieciom, dzięki temu miałam możliwość spojrzeć na to inaczej. Tu mam zdjęcie Tygrysa jak ziewa, tam inna koleżanka śpi, tu inna stoi i drapie się po pipci, to znowu trzy pannice z placami w buzi stoją i się gapią jak wół na malowane wrota. Tu kolejne zdjęcie muszę odrzucić, bo jedna z gwiazd zrobiła taką minę, że szok, tu chłopcy stoją tyłem, tu gadają… Parę zdjęć jest świetnych! Najlepsze jest zdjęcie śpiewającego wspaniale Wojtusia! I ten, równy, miarowy śpiew zniknie, jeżeli w szkole nic się nie zrobi, aby ten talent rozwinąć! Pod koniec imprezy chcieliśmy zrobić klasowe zdjęcie grupowe… I kicha! Na żadnym 26 dzieci nie stoi czy siedzi ładnie! Nie ma takiej opcji w klasie „broi” Dzieciaczki są piękne, wręcz cudowne, ale robaczki w pupie to mają chyba wszystkie! 

Takie mamy pierwsze emocje w szkole. Czy Tygrys będzie tu do skończenia klasy szóstej – nie wiem??? Szkoła ma renomę najlepszej publicznej szkoły w mieście. Rodzice budzą swoje pociechy o szóstej, aby dowieźć je do tej szkoły. My mamy 15 minutek spacerku. Może szukam czasami dziury w całym, może nie mam pojęcia, co tak naprawdę się dzieje w innych szkołach, ale jest kilka rzeczy, które bym zmieniła. Nie wiem, czy wystarczy mi siły czy się poddam i machnę ręką?? Na razie Tygrys jest zadowolony i to najważniejsze!