wtorek, 11 czerwca 2013

Szkoła muzyczna

Egzaminy do szkoły muzycznej to chyba nie jest bułka z masłem…

W pierwszym dniu dzieci…
W tym dniu padało. Tygrysek miał iść do przedszkola, ale tak padało, że psa z kulawą nogą nie sposób było wygonić na dwór. Spałyśmy w najlepsze do dziewiątej, potem powoli rozkręcałyśmy się i jak zwykle spieszyłyśmy się, aby zdążyć. Jednym słowem tak, jak przystało na prawdziwe kobietki!
W szkole przed salą zgromadził się już spory tłumek. Wszyscy spięci i wyciszeni. Dzieci siedziały skupione obok rodziców. Tu nie ma to, tamto… Nawet Tygrys spoważniał. O dziwo nie brykał. Blady strach padł na mnie, gdy jedna z mam powiedziała, że badanie psychologiczne polega na tym, że dzieci będą pisały test. „Jak to pisały test??? Jeszcze dzieci szkoły nie zaczęły a już muszą pisać test??? Jak sobie poradzi Tygrys???”… Jednym słowem byłam przerażona, ale na szczęście nie sprzedałam moich lęków Madzi. Ta weszła do sali z uśmiechem na ustach, z długopisem w rączce, z nowo poznaną koleżanką. Usiadła w ławce, pierwszy raz i ze stoickim spokojem czekała na rozpoczęcie egzaminu. Ja na korytarzu prowadziłam pogawędki z innymi mamami. To dziecko gra na pianinie, miało już swój pierwszy koncert, tamto w domu ma tatę muzyka… Tylko Tygrysek ma „parcie” na te skrzypce, tylko Tygrysek nie gra na instrumencie, tylko… Ach, zrobiło mi się głupio. Może rzeczywiście Madzia nie pasuje do tej szkoły???
Po godzinie pisania testu – 4 strony A4 – zadowolony Tygrys wyszedł z sali.
- Madziu! Jak poszło! Dałaś radę??
Zdziwiony i zadowolony z siebie Tygrysek powiedział:
- Tak mamo! (Powiedział to tak swobodnie, jakby taki test pisał raz w tygodniu, co najmniej!)
- Jakie były pytania?
- Nie pamiętam!
- Nic?
- No nie… Było takie: kto ścieli twoje łóżko rano po tobie… Ty czy ktoś inny?..
- I jaką dałaś odpowiedź?
- Mamo, ja pomyślałam, że lepiej będzie jak napiszę, że ja ścielę! Dałam odpowiedź A, że ja!
- Ależ Madziu! Ty nawet do twojego łóżka nie zbliżasz się do spania! Ty wchodzisz do mojego gotowego i z niego wychodzisz, a twoje łóżko omijasz szerokim łukiem!
- I jakie inne były pytania??
- Czy chcesz iść do szkoły? A - bardzo, B – nie chcę!
- I co napisałaś??
- Że bardzo, choć tak naprawdę, to nie chcę chodzić do szkoły!
- Ty cwaniaku! Kuty jesteś na cztery łapy!
- Szkoda mamo, że nie było pytania: czy kochasz mamę i tatę! Wtedy dopiero bym im napisała! Ja kocham mamę i tatę!... Ale takiego pytania nie było!
- No dobrze… Może kiedyś zobaczymy, co ty tam nawciskałaś w tym teście! Ale nic, masz jeszcze przesłuchania a ja i tak jestem z ciebie dumna! Byłaś dzielna! Dałaś sobie radę i chyba ci się nudziło….
Tygrysek musiał mieć sporo czasu albo nie uważał, bo wykorzystał w ręce długopis i porobił sobie tatuaże na dłoniach jak należy… Nawet całkiem ładne kwiatki sobie wymalował!
Po teście dzieci zeszły na dół do sali z pianinem, gdzie pani uczyła je melodii…. La, la, la,la…

W drugim dniu pędzę do przedszkola, nie, nie pędzę, idę, mamy sporo czasu do lekcji w szkole muzycznej. O dziwo, Madzia dzisiaj miała wyjście z grupą na lody w ramach dnia dziecka i jest czysta! Dobrze, bo zapomniałam zabrać jej ubrania na przebranie! Mając sporo czasu idziemy na piechotę. Tygrys jęczy po drodze! „Nie możemy chociażby pojechać autobusem?” lub: „Nie! Ja nigdy nie będę chodzić do tej szkoły na nogach! Musisz mnie wozić! Rozumiesz?!” Trochę mi to podniosło ciśnienie, ale cóż, doszłyśmy! Wcale nie było daleko!
Tym razem przesympatyczna pani czytając listę zapraszała kolejno dzieci do sali. Chciała je poznać, bo to ona za dwa dni będzie oceniała indywidualnie ich przydatność do szkoły muzycznej. Sprawiała wrażenie kompetentnej, konkretnej nauczycielki, która wie jak wyegzekwować w sympatyczny sposób odpowiednie zachowanie uczniów. Przed zamknięciem sali powiedziała:
- Za 55 minut oddam państwu dzieci, w tym czasie możecie państwo zapoznać się ze szkołą lub pójść na spacer. Niemniej proszę o pozostanie, chociaż jednej mamy, która pomoże dzieciom trakcie lekcji skorzystać z toalety, gdy zajdzie taka potrzeba.
Ja skorzystałam z opcji poznawania szkoły… Tu zza drzwi nękało mnie męczenie skrzypiec, tam brzdąkanie pianina… Poczytałam ogłoszenia, szkolne gazetki i… I zrozumiałam, że Tygrys pcha się w kierat! To nie tylko kilka godzin po południu, to nie tylko pół godziny każdego dnia ćwiczeń w domu! To ciężka praca, to jakieś wyjazdy, jakieś granie w zespole czy orkiestrze. To bieganie, czekanie na nauczyciela, ogarnianie kolejnej zmiany planu, egzaminy, zaliczenia, przesłuchania, chór. Zmartwiło mnie to! Chciałabym, aby Tygrys miał radosne dzieciństwo, aby w życiu się nacieszył i za mamę i za tatę! Czy to radosne dzieciństwo niebawem się skończy?...
Z moich koszmarnych myśli wyrwało mnie dziecko, jak zwykle zadowolone, uśmiechnięte, dziecko, które już paplało do nowo poznanych koleżanek. W miarę sprawnie ubrałyśmy się i popędziłyśmy do MDK na gimnastykę. Jak ja w przyszłym roku wszystko pogodzę??? Nie chciałabym zrezygnować z ćwiczeń gimnastycznych! One poprawiają kondycję dziecka, prostują kręgosłup. Na dzień dzisiejszy nie ma takiej opcji, aby odpuścić gimnastykę!

W dniu trzecim w auli szkoły odbył się koncert, na którym były prezentowane instrumenty, na jakich można się uczyć grać w szkole. Tygrysek najpierw spoczął obok mnie a potem pobiegł do dzieci i usiadł obok sceny. Dzieci prezentowały instrumenty, grały krótkie utwory, a „robaki w pupie” Tygrysa gnały go od jednej koleżanki do drugiej na pogaduszki. W końcu pani dyrektor weszła na scenę i poprosiła dzieci o ciszę. Jej groźne spojrzenie wycelowane było w Tygrysa… No właśnie! Jak taki temperament znajdzie się w szkole wyciszenia i muzyki??? Przecież cisza, spokój to rzeczy dla Tygrysa najmniej pożądane! Może ja jestem złą matką, może ja się nie znam, ale ja nie widzę Tygrysa w tej szkole! Pomijam już to „jęczenie” na skrzypcach, ale ja nie widzę takiego żywiołu w tych murach...
Wracając do domu pytam:
- Madziu, może już masz dosyć??? Może zrezygnujemy z jutrzejszego dnia???
- Nie mamo! Ja będę ci grała na skrzypcach!
- Uuuuu….

Ostatni dzień… Przesłuchania.
Aby obrzydzić Madzi szkołę poszłyśmy do niej na piechotę. Tygrys nie lubi chodzić, ale tym razem nie jęczał. Szedł zadowolony jak należy. Z radością wszedł do sali przesłuchań. Równie szczęśliwy z niej wyszedł po około 10 minutach. Pani wyszła za nim i zakomunikowała mi:
- Skrzypce, flet i fortepian, tam dziecko chce iść…
Skrzypce to wiem, flet może być, ale fortepian??? Madzia nigdy nie grała na pianinie! A tu jest cała rzesza rodziców, którzy chcą, aby ich dzieci grały i to grały wyłącznie na fortepianie. Teraz dopiero zaczął się test, test cierpliwości! Do fletu było kilka osób w kolejce, do skrzypiec nieco więcej, ale na fortepian to dopiero było oblężenie sali! Tyle chętnych na jedno miejsce???
Do fletu Tygrysek wszedł sam… Nie życzył sobie mamy, więc nie wiem, na czym polegało to przesłuchanie, z wiodącym instrumentem było to samo, Madzia weszła do sali sama, pani obiecywała, że potem mi powie, ale nic nie powiedziała. Komisja obejrzała dłonie Tygrysa, coś się pytali i jak mu poszło nic nie wiem!
Na fortepian czekałyśmy długo… Prawie dwie godziny w kolejce! Miałam ochotę już wyjść, ale Tygrysek nie dawał za wygraną. Chciał! Dla mnie to była strata czasu, ale Madzia bawiła się doskonale! Zorganizowała dzieciom zabawę. Przejęła czyjś smartfon z jakąś grą i dyrygowała grupą dzieci, które kiedy i jak ma grać. Słuchałam jej wyliczanek. Co druga kolejka do grania padała na moje dziecko. A reszta wpatrzona w nią jak w obraz się na to zgadzała. W końcu grał każdy! I to jest właściwe miejsce dla Tygrysa, wśród dzieci, wśród zabawy, wśród śmiechu, a nie miejsce przy fortepianie! W ciszy i skupieniu nad klawiszami.
Madzia sama weszła do sali z dwoma fortepianami! Tym razem wyszła po kilku chwilach i pobiegła do bawiących się dzieci! Ale tym razem poprosiła mnie pani i zakomunikowała:
- Dziewczynka jest bardzo rezolutna… Ma miękkie i plastyczne dłonie. Powiedziała, że macie państwo w domu gitarę i klawisze. Proszę jej już nie dawać klawiszy będziemy ćwiczyć palce z kuleczkami klawisze to popsują, tam inaczej się uderza w instrument…
- Madzia nadaje się na fortepian???
- Oczywiście! Pani wie, o wymogu posiadania instrumentu w domu???
- Taaaakkkk…. Kupimy jej… Ale ja nie chcę muzyka w domu! Już jeden jest w rodzinie i jeździ po świecie, ja chcę dziecko mieć przy sobie, a ono wszystko robi, aby jak najszybciej mi zwiać!
- Ona wyjedzie???
- Myślę, że tak…
Wyszłam zaskoczona! Tygrys i fortepian! Ale najważniejsze jest jednak przesłuchanie, a to nie wiem jak poszło. Po czterech dniach egzaminu nie wiem czy Tygrysek się dostał do szkoły muzycznej. Nie mam pojęcia ile jest kandydatów na jedno miejsce. Jedno jest pewne – sporo…. Sporo dzieci już gra na jakimś instrumencie, pierwsze szlify mają już za sobą. Sporo rodziców pcha dzieci do tej szkoły, bo ponoć muzyka rozwija myślenie, ponoć te dzieci się lepiej uczą, bo mają jakieś ambicje…
A ja wredna matka kibicuję Tygryskowi, aby się nie dostał, bo żal mi dziecka w tym kieracie. Państwowa szkoła muzyczna to kierat. Opanowanie instrumentu to ciężka praca…

Co dalej będzie zobaczymy. Wyniki za tydzień, może dłużej…