poniedziałek, 4 czerwca 2012

Trzy i pół tony zabawek...

2012.06.05

Trzy i pół tony zabawek...

Kiedyś, wieczorem, po imprezie imieninowej Tygryska mąż do mnie tak zagadał:
- Matka! Dzieci miały trzy i pół tony zabawek! Dwa pokoje do zabawy. Miały wszystko! A one „młóciły” telewizor!!! To horror! Nawet tą ciastoliną, nawet tymi laleczkami się nie bawiły! Koniec z kupowaniem zabawek! Słyszysz! Żadnej lalki, żadnej gry, nic!!!! Rozumiesz???...NIC!!!

No właśnie, temat zabawek… Odwieczny problem… Kupować, czy nie kupować??? Ale tak naprawdę większość tych zabawek kupiliśmy sami, sami kierowani przez swoją ciekawość! Kupiliśmy, bo sami nie mieliśmy zbyt dużej ilości zabawek! Tak, tak naprawdę, to Tygrys kupił sobie sam kiedyś na imieniny wózeczek za niecałe 30 PLN a my chcieliśmy mu coś kupić, jakąś wypasioną tablicę do rysowania czy coś w tym rodzaju.
Co więcej, Tygrys do nas trafił późno, nasi znajomi mają przeważnie dzieci starsze a w sklepach jest tyle wspaniałych opakowań, że nie żal im kasy, aby razem z Tygryskiem zobaczyć, co tam jest w tym pięknym pudełku! Obrośliśmy w całe hałdy chińszczyzny. Ale te zabawki są piękne! Uwielbiam razem z Madzią otwierać kolejne pudełko i wyjmować kolejną nie potrzebną zabawkę!
Muszę przyznać, że Madzia dba o zabawki. Ma je uporządkowane. Każda miała swoje 5 minut i wylądowała w kontenerze czy na półce. Tygrysek najczęściej bawi się łukiem i książkami. Ma ich sporo… Dużo. Razem czytamy. Jedne tylko raz, inne, szczególnie opowiadania o Martynce, czytamy wiele razy. Książki są najczęściej brane z półki i przeglądane. Nie ma mowy, aby Tygrysek sam pobawił się zabawkami! Zdarza się to niezwykle rzadko! Często całymi dniami wspaniały pokój Tygryska stoi pusty… Nawet ostatnio śpimy razem w sypialni. Madzia najczęściej nam towarzyszy i nie ma mowy, aby poszła do siebie do pokoju i się sama pobawiła. Znajomi mnie pocieszają, że przyjdzie czas na zabawki i dziecko się jeszcze nimi wybawi, ale chyba nie mają racji. Tygrysek woli z nami godzinami dyskutować w kuchni przy stole, grać z nami w gry planszowe (oczywiście musi wygrywać), pomagać nam, brykać z nami… Owszem bawimy się z Tygryskiem jego zabawkami, ale… Szkoda mówić, wygląda to przeważnie tak: Madzia chce abyśmy pobawiły się domkami elfów i wróżek i figurkami. Dobrze. Rozkładamy piękne domki i otwieramy kontener z figurkami. I tu zaczynają się schody. Co wyjmę jakąś postać, to Tygrysek mi wydziera ją z ręki i woła, że to miała być jego… I tak mija nam czas, wyjmuję kolejną zabawkę i Madzia ją przejmuje… Albo, np. bawimy się laleczkami Barbie. Każda z nas ma swoje pudełko a w nim jednego „samca” i sporo „samic”. Zabawa polega na tym, że moje lalki mają rywalizować o mojego księcia, który i tak ma się zakochać w preferowanej lalce Madzi… Zabawa musi koniecznie skończyć się ślubem i rozpaczą pokonanych!
Czasami tato rozkłada z Madzią kolejkę LEGO. Lokomotywa jest super! Wizytator – dinozaur – dowozi z pokoju Madzi do dużego pokoju wszystkie potrzebne im klocki. Zabawa jest przednia do momentu, gdy Madzi wszystko wychodzi. Jeżeli zbuduje coś, co jej się nie podoba, wówczas jest naburmuszona i „Godzilla” niszczy nasze osiągnięcia… Nasze budowle muszą być gorsze od budowli Madzi, bo inaczej – koniec zabawy!
Bywają momenty, rzadko, że wspaniale się bawimy, ale to jest rzadko. Madzia wciąż reżyseruje konflikty i koniecznie musi wygrywać. Nie ma zmiłuj się! Jeżeli mój książe nie pokocha bez pamięci jej Arielki lub innej księżniczki, to jest foch, naburmuszenie i wielkie niezadowolenie. Próbuję uczyć w zabawie dziecko, że czasami się przegrywa, często nie jest tak, jak się zaplanuje, że możliwe są różne scenariusze. Mała dziewczynka nie dopuszcza jednak takiego rozwiązania.
Tygrysek ma kolekcję pięknych lalek! Naprawdę są przepiękne! I porcelanowe w pięknych sukniach, i szmaciane, i z akcesoriami, i z ubrankami… Przeważnie ciocie przywożą lalki… Ostatnio ciocia ze Stanów przytaszczyła piękną lalę. Cudowną. Oczy zaświeciły mi się na jej widok! Nie widziałam w sklepach w Polsce tak pięknej lali… I co?? Tygrysek ją rozpakował w święta, zobaczył i… I odłożył do pudełka. Chciałam po świętach w domu, aby Madzia, chociaż tą lalą się bawiła! Nic z tego! Ostatecznie kilka dni poniewierała się lala po pokoju i wylądowała w pudle w szafie. We wózku zamiast wspaniałej lali jeździ kot Sierściuch.
Trochę szkoda tych zabawek! Zamiast być używane stanowią one dekorację pokoju. Pokój wygląda wspaniale! Ale zabawki… Zabawki muszą być smutne.
Postanowiliśmy, że skończymy z zabawkami! Ileż można??? Ale były kolejne imieniny Madzi, kolejny Dzień Dziecka… Tym razem na dzień dziecka wyszykowaliśmy walizeczkę na wyjazdy Tygryska w postaci krokodylka, film DVD Terra, zestaw do malowania i rysowania, piłkę nożną, baletki białe i czerwone, worek na buty, przedstawienie w operze i wieczorem film Mupety. Sporo tego… Przedstawienie w operze bardzo się Tygrysowi spodobało! Cały czas stał i obserwował tancerzy, żywo reagował na akcję przedstawienia. Mupety też go wciągnęły. My się nudziliśmy, ale to był dzień Tygryska, więc twardo patrzyliśmy w ekran.
Jednym słowem 1 czerwca, to był dzień pełen przygód i atrakcji. Ale… Wieczorem, nim Tygrys wylądował w łóżku, stanął na środku pokoju i rozpłakał się ta żałośnie, że przerażona zapytałam:
- Magdula!? Co się stało?? Spadłaś z ławy?? Co jest??
Tygrys wtulony we mnie wyjąkał:
- Mamo! Bo dzisiaj był Dzień Dziecka! I ja nic nie dostałam! NIC! Rozumiesz?? NAWET NIE DOSTAŁAM LAURKI!!!....