czwartek, 15 grudnia 2011

Baletki różowe, baletki czarne, palcówki…

2011.12.14.

Baletki różowe, baletki czarne, palcówki…

Rok temu zapisałam Tygryska na warsztaty teatralne. Obowiązywał biały strój. Wówczas kupiłam Tygryskowi różowe baletki, bo białych nie spotkałam. Na zakończenie „sezonu” Tygrysek wystąpił w przedstawieniu…
W tym roku obowiązuje czarny strój, ponieważ czerń w teatrze jest jak najbardziej pożądana. Na czarnej scenie ćwiczą wesołe krasnoludki w czarnych strojach. Buźki mają roześmiane. Czasami siedzę pod drzwiami i słucham prób. Rozpoznaję głos Tygryska. Słucham jak pani woła:
- Magda skup się! Jeszcze chwila i zaraz kończymy!
Czasami idę do „loży szyderców” i patrzę na zabawy taneczne. Ostatnio dzieci ćwiczyły jakąś piosenkę i taniec. Jeden „samiec” siedział poza kręgiem dzieci, ale jak tylko pani dała komendę, aby dzieci ustawiły się w parach, to Tygrys pierwszy wyrwał do samotnego samca, złapał go za ręce i dowodził nim w tańcu. Uśmiałam się… Wracając do domu zapytałam o piosenkę. Cwany Tygrys zaśpiewał:
- Raz, dwa, trzy cztery, pięć….
Nic nie jestem w stanie z niego wydusić.
Czasami patrzę przez szybę w drzwiach na zajęcia plastyczne. Dzieci wspaniale pracują. Prace Tygryska są jednak inne! Oszczędne! Proste! I mają niesamowitą teorię. Na pytanie, co to jest, Madzia tłumaczy – To jest takie drzewo, tu ziemia, to wiatr… Dobrze, że mam „tłumacza, co autor chciał wyrazić”. Niemniej tak jak są prace Tygryska czyste i oszczędne w wyrazie, tak wszystkie materiały malarskie i kleje dziwnym trafem oblepiają ubranie małej artystki. Jego czarna bluzka zrobiła się już kolorowa i nie znam patentu, aby ją doprać.

W tym roku dodatkowo zapisałam Tygryska na zajęcia z gimnastyki estetycznej w MDK. W grupie jest sześć dziewczynek, wszystkie ambitnie ćwiczą. Wczoraj pani pokazała dziewczynkom stroje, w jakich będą występowały w sobotę na scenie. Niechętna tym zajęciom Madzia po otrzymaniu stroju i palcówek od pani z ogromną radością ruszyła do dalszej pracy. Muszę przyznać, że Madzia ma piękne ruchy. Tańczy pięknie, robi różne „sztuczki” przed lustrami. Z niepokojem czekam do soboty, ciekawa jestem jak wypadnie występ najmłodszych artystek??

Kolejnym dodatkowym zajęciem, na jakie chodzimy są zajęcia z ceramiki. Siedzę na nich z Tygryskiem i wspólnie lepimy różne przedmioty. Mamy odmienne zdanie na temat dzieła, jakie tworzymy, często dochodzi do dyskusji. Niemniej Madzia pracuje wytrwale, w miarę, a pracownicy MDK podziwiają jej asertywność. Madzia jest najmłodsza w grupie.

Na wszystkie te zajęcia Madzia wychodzi z domu niezbyt chętnie. Czasami mam wyrzuty sumienia, że ją tam wyciągam! Ale… Ale jak już się pojawi na tych zajęciach to nie ma mowy o powrocie do domu! Wychodzimy przeważnie ostatnie, a sala z lustrami jest szczególnie wykorzystywana przez małą tancerkę!

Patrząc na poczynania mojej córci na scenie i parkiecie, czy dywanie miałam cichą nadzieję, że może taniec będzie tym, co Tygrys lubi najbardziej! Niemniej myliłam się. W niedzielę u dziadków Tygrys zażyczył sobie rybkę na obiad. Pojechaliśmy do gospodarstwa rybackiego. Tygrys osobiście wyłowił z tatą dwa karpie i o mały figiel nie towarzyszył panu w zabijaniu ich. Chcieliśmy oszczędzić małej dziewusi drastycznych widoków. Ale dziewusia nie odpuściła. Jest ryba, jest jedzenie i wpakowała się dziadkowi do sprawiania ryb i pokroiła je po swojemu. Żadnego żalu nad zabitym do jedzenia stworzeniem nie było!

Dziś rano, nim wyszliśmy z domu Tygrys złożył swój łuk (jest to zabawka, którą Madzia się bawi najwięcej!) i tak do mnie wypalił:
- Mamo! Zgadnij, kim ja będę!
- Ty Madziu??? Może tancerką?? Może…
- Mamo! Ja będę „żołnierką”! I to będę kapitanem!
- Tak????
- I będę polowała! Rozumiesz??? Teraz ty będziesz sarenką a ja ciebie upoluję! Uciekaj i chowaj się!...
Na szczęście wyszliśmy do przedszkola...

wtorek, 25 października 2011

I znowu ryknęliśmy śmiechem!



2011.10.19.


I znowu ryknęliśmy śmiechem!


Rozmawiam Tygryskiem o starości i śmierci. Tak jakoś się złożyło…

- Mamo, a ty jesteś stara??

- Nie, nie jestem stara, ale młoda też nie.

- I ty umrzesz???

- Madziu, jak będziesz duża wówczas mamusia będzie musiała umrzeć, taka jest kolej rzeczy. Tego się nie da przeskoczyć. Takie jest właśnie życie.

- Ale mamo! Ty nie możesz umrzeć!

- Będę musiała!

- Ale mamo, ty nie!

- Dlaczego nie?

- BO JESZCZE NIE DALIŚCIE MI WSZYSTKICH „PIENIONDZÓW”!




Idziemy na warsztaty teatralne. Obok Rynku jest rozkopana ulica i głębokie wykopy. Tygrysek z zaciekawieniem się im przygląda. W końcu wypalił:

- Mamo! A co oni tu budują?

- Kanalizację.

- Pod ziemią?! PRZECIEŻ TU MIESZKAJĄ SZKIELETY!


Po warsztatach teatralnych ubieramy Tygryska obok sceny.

- Jak było na zajęciach Madziu? Bawiłaś się dobrze??

- O MATKO! ZNOWU MAM NA GŁOWIE KOLEJNE PRZEDSTAWIENIE! (Powiedział Tygrysek tak, jakby był przygnieciony mnogością ról na scenie!)

- Naprawdę? O czym?

- O wiewiórkach! Będą wiewiórki, drzewa, wiatr… A ja mamo będę wróżką!

- Pięknie!...


Jest już zimno. Rano ubieram Tygryska po raz pierwszy w tym sezonie w golfik.

- Mamo! Ty już mi taki GORSECIK ubierasz???


Po pewnym czasie wyjmuję z szuflady rękawiczki, najpierw jedne, potem drugie i próbuję dopasować długość sznurka do rękawków. Tygrys obserwuje moje zmagania. W końcu nie wytrzymał i tak wypalił:

- Mamo! Co ty robisz?? CHCESZ MI ZESZYĆ TE RĘKAWICZKI Z KURTKĄ???


14.10.2011 - Dzień Nauczyciela. Na ceramice Tygrys wykonał kwiaty dla pan w przedszkolu. Dziś je zabrał i miał złożyć paniom życzenia. Przed wyjściem z domu „szkoliłam” go ja, w przedszkolu tato próbował przekazać Madzi jak ma się zachować. Na to Tygrys przerwał tacie:

- DORZE! ALE JA I TAK POWIEM PO SWOJEMU!


Bawimy się z Tygryskiem. Szaleńczo. Na początek bawimy się lalkami i pluszakami. Madzia reżyseruje zabawę. Pada komenda dotycząca dalszego losu lalek:

- I będą „POŻRONE” przez krokodyle.

I krokodyle zjadły lalki i trzeba było je ratować. W stercie zabawek zniknęło wszystko. Patrzę zdziwiona na poczynania Madzi, a ta wydaje mi kolejną komendę:

- Teraz mamo przebierz się i bądź „NURKOWNIKIEM”…

(To znaczy mam się przebrać, najlepiej w strój kąpielowy i zanurkować w stertę zabawek i wydobyć z paszcz krokodyli lalki.)

Po czym w pewnej chwili Tygrysek wyjął z pałacu księcia i oświadczył:

- Teraz książę mieszka na „ZIMNOŚCI”…


Często wieczorem szykuję Madzi ubrania na zajęcia dodatkowe. Na gimnastykę baletki jasne, białe getry i białą podkoszulkę. Na warsztaty teatralne – wszystko czarne, na basen cały worek… Z pokoju Madzi dobiega mnie pytanie:

- Mamo! A „SERDUT” mi wyszykowałaś??

- A co to jest „serdut”?

- Nie wiesz??? To takie ubranie!

- A… Surdut! Chyba surdut!...


Mam przeważnie białe ręczniki. Madzia na basen też ma wyszykowany biały ręcznik. Patrzy na swoje rzeczy na basen i tak powiada:

- Mamo, a czy nie mogłabym mieć ręcznika kolorowego na basen?

- Możesz mieć, jaki chcesz, pójdziemy do szafy i poszukamy.

- Świetnie! TO ZNAJDŹ MI KOLOROWY, W KOLORACH TĘCZY I MA MIEĆ UŚMIECHY LUDZI! Taki, właśnie, taki chcę mieć!

-Uuuuu…


Karmię Tygryska i snujemy marzenia o domku:

- A z tym domkiem, co zrobimy??

- Z tym… To mieszkanie zostawimy tobie!

- Całe?

- Tak!

- Ale ja nie chcę! Ja chcę z wami mieszkać!

- Dlaczego? Nawet jak będziesz duża?

- Tak mamo! BO JA WAS KOCHAM!

- No dobrze! Jak wybudujemy domek to tam wszystko przeniesiemy.

- Wszystko??

- Tak!

- Wiesz mamo ile aut będziemy musieli kupić???

- Auta?? A po co??

- No jak, po co??? JAK TY CHCESZ TEN DYWAN PRZEWOZIĆ?


Szykuję obiad. Wszystko na stole przygotowane, więc wołam Tygryska do stołu. Ten wpada do kuchni i woła:

- O Matko! Chyba już tego wszystkiego nie ZEŻARNĘ!


Przed zajęciami z gimnastyki ubieram Tygryska, tłumaczę mu o zimie… Madzia przejęła pałeczkę i snuje dalej marzenia o zimie:

- I będziemy bawiły się śnieżkami i rzucę w ciebie mamo kulką, i… I ubierzemy sobie maski OCHRONNICZE przed zimnem…

Znowu banan pojawił się na mej buzi.

- I pójdziesz to zanotować mamo?

- No pewnie! Podobają mi się te „maski ochronnicze”!

- To mamo zapisz, że to są maski, które chronią przed zimnem….


A ja mam pod ręką notesik i notuję. Uwielbiam jak Tygrysek coś palnie! Uwielbiam jak przeinaczy. Kocham te jego: wsypywaj (wsypuj), wymieszywaj (wymieszaj) makulator (kalkulator) i inne. Padam ze śmiechu jak palnie coś wesołego i robię wielkie oczy jak palnie coś szokującego. Martwi mnie jego mieszanie czasu. Często myli „jutro” z „wczoraj”. Na razie nie robię z tego problemu, ale niepokoi mnie to.


Wczoraj wieczorem, po zajęciach z gimnastyki estetycznej dziewczynki chciały pokazać rodzicom, co się nauczyły. Te odważne pokazały jak skaczą na skakankach. Pani jest doskonała! Każdą dziewusię pochwaliła, mimo, iż dzieci tak naprawdę nie skakały przez te skakanki. Do nas pani powiedziała tak:

- Proszę państwa, one zdały najważniejszy egzamin! Nie wstydziły się państwu pokazać, co już się nauczyły!

Wszyscy biliśmy brawo naszym małym gimnastyczkom. A dziewczęta nie mogły się rozstać z ich ulubioną salą z lustrami! Nawet dopadły pianino i „grały” sobie do swoich popisów. W końcu udało się nam rozbrykane stworzenia rozdzielić i zaczęliśmy ubierać nasze Szczęścia. Tygrysek na cały regulator tak oświadczył:

- Na Mikołaja chcę dostać flet i trąbkę!

- Uuuu… Madziu, nie możesz chcieć cichszych zabawek??

- Nie mamo! Chcę trąbkę, flet, fortepian….

- To może od razu poproś rodziców o całą orkiestrę! (Podpowiedział rozbawiony tato koleżanki.)

- Dobrze, że nie chce od razu całej filharmonii razem z budynkiem! (Odparłam.)


Rozbawieni wieczorem wracaliśmy we trójkę do domu. Tygrysek opowiadał o zajęciach, które chyba uwielbia, w końcu wypalił:

- Tato i jak ci się podobało jak grałam na FORTEPIANINIE?!


I znowu ryknęliśmy śmiechem!


czwartek, 13 października 2011

Ja nie chcę głodować w aucie!

Dziś rano jedziemy do przedszkola. W pewnej chwili zauważyłam, że Tygrysek coś je…

- Madziu, co jesz???

- Serek!

- Serek??? Skąd go masz???

- Mamo, ja go tu ukryłam w samochodzie na wypadek… Na wypadek abym nie głodowała w samochodzie!

- Ale Madziu nie można tak robić! Nie wolno gromadzić i zostawiać jedzenia w samochodzie!

- Tak mamo! ALE JA NIE CHCĘ GŁODOWAĆ W AUCIE!



Pod przedszkolem wydobyliśmy z auta zapasy żywności, na szczęście nadawały się jeszcze dla ptaków. Gdyby poleżały tam kilka dni auto nabrałoby swoistego zapaszku… A my z tatą zachodzilibyśmy w głowę, dlaczego z naszego auta tak „capi”…






poniedziałek, 10 października 2011