wtorek, 25 października 2011

I znowu ryknęliśmy śmiechem!



2011.10.19.


I znowu ryknęliśmy śmiechem!


Rozmawiam Tygryskiem o starości i śmierci. Tak jakoś się złożyło…

- Mamo, a ty jesteś stara??

- Nie, nie jestem stara, ale młoda też nie.

- I ty umrzesz???

- Madziu, jak będziesz duża wówczas mamusia będzie musiała umrzeć, taka jest kolej rzeczy. Tego się nie da przeskoczyć. Takie jest właśnie życie.

- Ale mamo! Ty nie możesz umrzeć!

- Będę musiała!

- Ale mamo, ty nie!

- Dlaczego nie?

- BO JESZCZE NIE DALIŚCIE MI WSZYSTKICH „PIENIONDZÓW”!




Idziemy na warsztaty teatralne. Obok Rynku jest rozkopana ulica i głębokie wykopy. Tygrysek z zaciekawieniem się im przygląda. W końcu wypalił:

- Mamo! A co oni tu budują?

- Kanalizację.

- Pod ziemią?! PRZECIEŻ TU MIESZKAJĄ SZKIELETY!


Po warsztatach teatralnych ubieramy Tygryska obok sceny.

- Jak było na zajęciach Madziu? Bawiłaś się dobrze??

- O MATKO! ZNOWU MAM NA GŁOWIE KOLEJNE PRZEDSTAWIENIE! (Powiedział Tygrysek tak, jakby był przygnieciony mnogością ról na scenie!)

- Naprawdę? O czym?

- O wiewiórkach! Będą wiewiórki, drzewa, wiatr… A ja mamo będę wróżką!

- Pięknie!...


Jest już zimno. Rano ubieram Tygryska po raz pierwszy w tym sezonie w golfik.

- Mamo! Ty już mi taki GORSECIK ubierasz???


Po pewnym czasie wyjmuję z szuflady rękawiczki, najpierw jedne, potem drugie i próbuję dopasować długość sznurka do rękawków. Tygrys obserwuje moje zmagania. W końcu nie wytrzymał i tak wypalił:

- Mamo! Co ty robisz?? CHCESZ MI ZESZYĆ TE RĘKAWICZKI Z KURTKĄ???


14.10.2011 - Dzień Nauczyciela. Na ceramice Tygrys wykonał kwiaty dla pan w przedszkolu. Dziś je zabrał i miał złożyć paniom życzenia. Przed wyjściem z domu „szkoliłam” go ja, w przedszkolu tato próbował przekazać Madzi jak ma się zachować. Na to Tygrys przerwał tacie:

- DORZE! ALE JA I TAK POWIEM PO SWOJEMU!


Bawimy się z Tygryskiem. Szaleńczo. Na początek bawimy się lalkami i pluszakami. Madzia reżyseruje zabawę. Pada komenda dotycząca dalszego losu lalek:

- I będą „POŻRONE” przez krokodyle.

I krokodyle zjadły lalki i trzeba było je ratować. W stercie zabawek zniknęło wszystko. Patrzę zdziwiona na poczynania Madzi, a ta wydaje mi kolejną komendę:

- Teraz mamo przebierz się i bądź „NURKOWNIKIEM”…

(To znaczy mam się przebrać, najlepiej w strój kąpielowy i zanurkować w stertę zabawek i wydobyć z paszcz krokodyli lalki.)

Po czym w pewnej chwili Tygrysek wyjął z pałacu księcia i oświadczył:

- Teraz książę mieszka na „ZIMNOŚCI”…


Często wieczorem szykuję Madzi ubrania na zajęcia dodatkowe. Na gimnastykę baletki jasne, białe getry i białą podkoszulkę. Na warsztaty teatralne – wszystko czarne, na basen cały worek… Z pokoju Madzi dobiega mnie pytanie:

- Mamo! A „SERDUT” mi wyszykowałaś??

- A co to jest „serdut”?

- Nie wiesz??? To takie ubranie!

- A… Surdut! Chyba surdut!...


Mam przeważnie białe ręczniki. Madzia na basen też ma wyszykowany biały ręcznik. Patrzy na swoje rzeczy na basen i tak powiada:

- Mamo, a czy nie mogłabym mieć ręcznika kolorowego na basen?

- Możesz mieć, jaki chcesz, pójdziemy do szafy i poszukamy.

- Świetnie! TO ZNAJDŹ MI KOLOROWY, W KOLORACH TĘCZY I MA MIEĆ UŚMIECHY LUDZI! Taki, właśnie, taki chcę mieć!

-Uuuuu…


Karmię Tygryska i snujemy marzenia o domku:

- A z tym domkiem, co zrobimy??

- Z tym… To mieszkanie zostawimy tobie!

- Całe?

- Tak!

- Ale ja nie chcę! Ja chcę z wami mieszkać!

- Dlaczego? Nawet jak będziesz duża?

- Tak mamo! BO JA WAS KOCHAM!

- No dobrze! Jak wybudujemy domek to tam wszystko przeniesiemy.

- Wszystko??

- Tak!

- Wiesz mamo ile aut będziemy musieli kupić???

- Auta?? A po co??

- No jak, po co??? JAK TY CHCESZ TEN DYWAN PRZEWOZIĆ?


Szykuję obiad. Wszystko na stole przygotowane, więc wołam Tygryska do stołu. Ten wpada do kuchni i woła:

- O Matko! Chyba już tego wszystkiego nie ZEŻARNĘ!


Przed zajęciami z gimnastyki ubieram Tygryska, tłumaczę mu o zimie… Madzia przejęła pałeczkę i snuje dalej marzenia o zimie:

- I będziemy bawiły się śnieżkami i rzucę w ciebie mamo kulką, i… I ubierzemy sobie maski OCHRONNICZE przed zimnem…

Znowu banan pojawił się na mej buzi.

- I pójdziesz to zanotować mamo?

- No pewnie! Podobają mi się te „maski ochronnicze”!

- To mamo zapisz, że to są maski, które chronią przed zimnem….


A ja mam pod ręką notesik i notuję. Uwielbiam jak Tygrysek coś palnie! Uwielbiam jak przeinaczy. Kocham te jego: wsypywaj (wsypuj), wymieszywaj (wymieszaj) makulator (kalkulator) i inne. Padam ze śmiechu jak palnie coś wesołego i robię wielkie oczy jak palnie coś szokującego. Martwi mnie jego mieszanie czasu. Często myli „jutro” z „wczoraj”. Na razie nie robię z tego problemu, ale niepokoi mnie to.


Wczoraj wieczorem, po zajęciach z gimnastyki estetycznej dziewczynki chciały pokazać rodzicom, co się nauczyły. Te odważne pokazały jak skaczą na skakankach. Pani jest doskonała! Każdą dziewusię pochwaliła, mimo, iż dzieci tak naprawdę nie skakały przez te skakanki. Do nas pani powiedziała tak:

- Proszę państwa, one zdały najważniejszy egzamin! Nie wstydziły się państwu pokazać, co już się nauczyły!

Wszyscy biliśmy brawo naszym małym gimnastyczkom. A dziewczęta nie mogły się rozstać z ich ulubioną salą z lustrami! Nawet dopadły pianino i „grały” sobie do swoich popisów. W końcu udało się nam rozbrykane stworzenia rozdzielić i zaczęliśmy ubierać nasze Szczęścia. Tygrysek na cały regulator tak oświadczył:

- Na Mikołaja chcę dostać flet i trąbkę!

- Uuuu… Madziu, nie możesz chcieć cichszych zabawek??

- Nie mamo! Chcę trąbkę, flet, fortepian….

- To może od razu poproś rodziców o całą orkiestrę! (Podpowiedział rozbawiony tato koleżanki.)

- Dobrze, że nie chce od razu całej filharmonii razem z budynkiem! (Odparłam.)


Rozbawieni wieczorem wracaliśmy we trójkę do domu. Tygrysek opowiadał o zajęciach, które chyba uwielbia, w końcu wypalił:

- Tato i jak ci się podobało jak grałam na FORTEPIANINIE?!


I znowu ryknęliśmy śmiechem!


czwartek, 13 października 2011

Ja nie chcę głodować w aucie!

Dziś rano jedziemy do przedszkola. W pewnej chwili zauważyłam, że Tygrysek coś je…

- Madziu, co jesz???

- Serek!

- Serek??? Skąd go masz???

- Mamo, ja go tu ukryłam w samochodzie na wypadek… Na wypadek abym nie głodowała w samochodzie!

- Ale Madziu nie można tak robić! Nie wolno gromadzić i zostawiać jedzenia w samochodzie!

- Tak mamo! ALE JA NIE CHCĘ GŁODOWAĆ W AUCIE!



Pod przedszkolem wydobyliśmy z auta zapasy żywności, na szczęście nadawały się jeszcze dla ptaków. Gdyby poleżały tam kilka dni auto nabrałoby swoistego zapaszku… A my z tatą zachodzilibyśmy w głowę, dlaczego z naszego auta tak „capi”…






poniedziałek, 10 października 2011