Tygrysek uczy się pływać na optymistach. Mama nie ma pojęcia
o postępach córci w tej dziedzinie. Pewnego razu idziemy do szkoły, na ulicy
tłum i musimy iść w zygzak, aby wszystkich powymijać…
- Ale Madziu idziemy! Taki zygzak!
- To tak jak krowa ogonem! – Woła Madzia.
- Co tu ma wspólnego krowa??
- Noo… Mamo, nie wiesz??
- Nie!
- Madzia jak krowa ogonem tym sterem macha!
- Co proszę???
- Stoi krowa na zielonej łące i tym ogonem tak macha i
macha! A Madzia tak za tym ogonem tak płynie i płynie! I macha i macha tym
sterem jak krowa ogonem! – Tak mówi trener jak ja pływam!
- A… Rozumiem! - I
sobie wyobraziłam jak Tygrysek pływa!
Rano w niedzielę spieszymy do kościoła. Po drodze mijamy
starego pijaka szukającego w przydrożnym koszu na śmieci puszek lub petów
papierosów.
- Mam nadzieję, że tak nie skończę. – Zauważył tata!
- Miejmy nadzieję, że nas to ominie! – Powiedziała mama.
- A może temu panu coś tam wpadło i szuka! – Zauważył
Tygrysek!
I cała rodzina w śmiech!
Po szkole pędzimy do szkoły muzycznej. W tramwaju smutny
Tygrysek tak wypalił:
- Mamo! Czy ty rozumiesz tatę??
- Taak… - Odpowiedziałam zdumiona!
- Bo mamo! Dziś Franek miał urodziny. Dostałam od niego dwa
cukierki! I chciał abym ja jemu złożyła pierwsza życzenia! To chyba mnie kocha!
Ale zaproszenia na imprezę dał tylko Milanowi i Tomkowi. I chłopaki będą tam
spały! A ja nie dostałam zaproszenia! A przecież ja też mogłabym być na takiej
imprezie! To ja już tego nie rozumiem! To kocha mnie czy mnie nie kocha?
Rozejrzałam się wokół! Patrzyły na nas rozbawione twarze
pasażerów. Tygrys donośnym głosem drążył temat dalej:
- To powiedz mi mamo! Jak ty rozumiesz tatę?! Skąd wiesz, że
tato ciebie kocha! Bo ja Franka nie rozumiem!...
Często się przekomarzam z Tygryskiem, że jest podobny do
mamy i jest mamy! Kiedyś tak mnie rozbawił:
- Madziu! Oczy masz podobne do mamy!
- No tak!
- No widzisz! To ty mamy jesteś! I włosy masz podobne do
mamy!
- No tak! – Ponownie zgodził się Tygrysek!
- No widzisz! Cała jesteś mamy! I nawet ciałko masz podobne
do mamy!
- No… Nie!
- Nie?
- No ja nie mam takiego pomarszczonego!
Tygrys wrócił z kolejnego obozu. Przed kolejnym wypoczywał,
czytał książki, oglądał filmy… Mama coś robiła w kuchni, szykowała kolację.
Wołała już raz dziecko do stołu, ale odzew był mizerny. Wołała jeszcze
parokrotnie. Nic. Cisza. Zawołała jeszcze raz…
- Zamknij się! – Usłyszała. Tygrys jednak się nie pojawił.
Co za dużo to nie zdrowo! Wkurzona mama wpadła do pokoju.
- Co proszę? Powtórz, co powiedziałaś!
- Nic!
- Słyszałam!
- Nic nie mówiłam!
- Jak to nic! Powiedziałaś „zamknij się”! Tak nie można
rozmawiać!
Tygrys przyparty do muru przyznał się.
- No dobra! Przepraszam!
- Dobrze! Zapraszam na kolację.
Wracając do kuchni głośno się zastanawiałam: Skąd ty taka
pyskata się robisz??
Tygrysek z szalonym uśmiechem wypalił?
- Mamo! Może ja to mam po mojej pierwszej mamie? Może taka
pyskata jestem po niej?!
Zatkało mnie!
- Madziu! Pierwszej mamy w to nie mieszaj! To nie tak
działa! Nie życzę sobie takich odzywek! Jak ty sobie wyobrażasz być taka
pyskata. „Zamknij się” – tak się nie mówi do mamy! Tak się nie mówi do nikogo!
Nie dość, że nie można ciebie zawołać szybko do stołu, to jeszcze pyskujesz??
Kto to widział takie rzeczy?...
W końcu Tygrys spokorniał, spuścił głowę i smutno powiedział
tak:
- Mamo! Bo na obozie starsze chłopaki tak mówiły „zamknij
się” albo „morda w kubeł”…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz