czwartek, 14 marca 2013

Mała „spryciula”

Często sprzątając kuchnię wymiatałam z różnych zakamarków a to podrobiony na kawałki żółty serek, a to przeżute i wyplute resztki mięska, a to nitki makaronu ukryte między zabawkami. Zżymałam się z tym, sprzątałam, słuchałam wyjaśnień Tygryska, że to są „zapasiki myszki zgromadzone na zimę”. Tłumaczyłam, mówiłam, że tak nie wolno, prosiłam, itp. W końcu po lekturze książki „Uparte dzieci…” przeszłam od „gadania” do „działania” i to od razu w wielkim stylu.
Tygrysek mimo skończonych sześciu lat wciąż domaga się karmienia. Normalnie potrafi pół godziny siedzieć i otwierać buzię i czekać, aż ktoś litościwy będzie pakował do paszczy jedzenie. Na tatę to działa, ja mam w tym czasie czas, aby zająć się na spokojnie pracami w kuchni. Jest to ta upragniona chwila spokoju, w której Tygrys na pewno nic nie zbroi!
Ostatnio siedząc z Madzią w domu ”ćwiczyłam ją z samodzielnego jedzenia”. Miałam czas! Tygrys nie miał wyboru! Musiał zjadać sam. Trochę mi szkoda, bo „Bestia” inteligentna jest, ale z uporem maniaka wciąż testuje moje zachowanie i pierwsze pół godziny posiłku spędza nad talerzem, otwiera buzię i prosi, aby go nakarmić! Potem zjada zimny posiłek. Ne wiem, czy nie smakuje jej ciepłe danie???  Niemniej drugie danie potrafi trwać czasami 2 godziny! Tak było dziś z drugim daniem! Na obiad ugotowałam ziemniaczki, udka z kurczaka duszone w cebulce oraz kiszone ogóreczki. Do tego kompot z jabłek, ananasa i limonki. Dla mnie pychota! Dla Tygrysa raczej nie! Od razu zgłosił zastrzeżenie, że skórka na kurczaczku nie jest chrupiąca... Nic, na spokojnie przeżyłam marudzenie dziecka i po skończonym obiedzie poszłam do sypialni poczytać książkę… W końcu po około godzinie doczekałam się wiekopomnej chwili – Tygrys zjadł! Nawet odstawił swój talerz na blat koło zlewu. Po chwili wstałam i udałam się do kuchni, aby dokończyć sprzątanie. Na talerzu Tygrysa leżały porozrzucane ziemniaki, kiszone ogórki były wyjedzone, co do joty. Zastanowił mnie brak kości po kurczaku! Na talerzu nie było nawet śladu po mięsie! To dało mi do myślenia. Zajrzałam do garnka, przejrzałam „skrytki myszki”, zajrzałam do kosza na śmieci i nie znalazłam! W tym momencie zawołałam Tygryska:
- Madziu, co się stało z mięskiem???
- Zjadłam!
- Wszystko zjadłaś???
- Tak mamo! Wszystko zjadłam!
- No dobrze, a gdzie jest kość z twojej nóżki???
- W koszu!
- W koszu?? To proszę wyjmij mi ją i pokaż.
Tygrysek wyjął moją kosteczkę i podał mi ją z szelmowskim uśmiechem na ustach.
- Zobacz mamo jak zjadłam!
- Madziu! To moja kosteczka! Pokaż mi twoją!
Przyparty do muru Tygrys wygrzebał zawinięte w papierowy ręcznik swoje mięsko. Czekał ze spuszczoną głową na moją reakcję. Ja na spokojnie, odwinęłam mięsko z ręcznika, dałam do ręki Tygryskowi i poleciłam, że ma to zjeść.
Tygrys zrobił wielkie oczy! Z zaskoczeniem sięgającym zenitu z rozpaczą w głosie zapytał:
- Mamo! Ty każesz mi jeść to mięso ze śmietnika???
- Tak Madziu! Zjesz to mięsko ze śmietnika.
Tygrys próbował ze mną negocjować, lecz ja nie podejmowałam dyskusji. Posadziłam dziecko przy stole i jak gdyby nigdy nic zajęłam się porządkowaniem garów w kuchni. Widziałam, jak pierwszy kęs zakłuł Tygrysa w zęby, ale ponieważ z mojej strony nie było żadnej reakcji Tygrys na spokojnie obgryzł całą kosteczkę. Na koniec jeszcze udało mi się oderwać troszkę kęsków i podałam je dziecku. Po skończonym posiłku, tak odpaliłam do wciąż zaskoczonego Tygryska:
- I tak oto Madziu, mamy już przećwiczone jedzenie mięska ze śmietnika! Mam nadzieję, że było to pierwszy i ostatni raz i już nigdy nam się to nie powtórzy. Co ty na to??
- Tak mamo!
- To dobrze! Teraz możesz iść się pobawić.
Tygrys poszedł się bawić, a ja mam nadzieję, że moja nowa lektura pomoże mi wciągnąć moje dziecko do współpracy ze mną. Myślę, że mój taniec z Tygryskiem na szkle powoli przerodzi się we wspaniałą współpracę, mimo, iż wciąż Tygrys testuje granice…

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz