Dawno, dawno
temu, gdy na świecie w sprawy żyjących ingerowali bogowie, zdarzyła się taka
historia…
W pewnym królestwie u podnóża
Karkonoszy żyła królowa, która nie mogła mieć dzieci. Bardzo tęskniła za małymi
rączkami, które obejmowałyby jej szyję, pragnęła spojrzeć w ciekawe świata oczy
swojego dziecka. Chciała, aby bose stópki czasami wdrapały się do jej łoża i
aby mogła je ogrzać ciepłem swojego ciała. Marzyła… Płakała po kątach…
Król także z niecierpliwością
wyczekiwał potomka, którego mógłby uczyć wojennego rzemiosła lub przynajmniej
zwinnej panny, którą by swatał z synami władców pobliskich krain.
Medycy,
znachorzy, zielarze, szamani robili, co w ich mocy, ale to nie przynosiło
oczekiwanych rezultatów. W zamku było smutno, cicho a kołyska wciąż pusta…
Pewnego dnia stary astrolog
poradził królowej, aby udała się do Ducha Gór, ten spełniał różne prośby
okolicznej ludności, może i jej by wysłuchał. Królowa widząc w tym ostatnią
deskę ratunku wyruszyła w samotną wędrówkę w góry i poprosić Władcę Gór o
pomoc w realizacji jej marzeń.
Błądząc po
lesie napotkała starca, który podpierając się kosturem z wielkim wysiłkiem
dreptał przed siebie… Królowa spojrzała na jego zużyte odzienie, bose stopy i
dziurawy worek na plecach. Przystanęła i zapytała:
- Dzień dobry dziadku! Gdzie wy w
takim marnym odzieniu się wybieracie?
- Witaj pni… No cóż, tylko tyle
posiadam! Błąkam się to tu to tam… - Odpowiedział łagodnie starzec.
- A jedliście coś dzisiaj??
- Nie…
- Spocznijcie! Zaraz wam coś dam.
Królowa wyjęła chleb, masło,
pieczone ptactwo i podała je starcowi.
- Częstujcie się!
- Ale jak mam jeść? Nie mam
zębów! Nie mam, czym pogryźć!
Królowa z zapałem pokroiła jadło
na malutkie kęski, tak, aby starzec mógł wygodnie spożyć posiłek. Gdy już się
najadł, poczęstowała go winem…
- Oooo… Przedni trunek macie!
Godny królewskiej piwniczki!
- Ano tak - westchnęła królowa.
Starzec spostrzegł, że
posmutniały jej oczy zapytał:
- A czego ty pani szukasz w tych
górach i w tym lesie?? Czy nie jesteś zbyt daleko od swoich?? Co sprowadza samotną
królową w takie niebezpieczne miejsce??
- Ach dziadku! Jestem królową,
jestem nieszczęśliwą królową! Tyle lat oczekuję potomstwa! Wypłakałam już swoje
oczy! Wydałam sporo złotych monet na starania medyków, znachorów i czarowników
różnej maści i różnych narodowości. Wszystkie wysiłki poszły na marne! Wciąż
nie mam dziecka! Takiej maleńkiej kruszyny, takich malutkich rączek… Szukam Ducha
Gór, może on mi pomoże! Tylko w nim moja ostatnia iskierka nadziei!
Starzec słuchał kobiety w
milczeniu. Gdy skończyła, siedział i wciąż milczał. Królowa płakała. W końcu
pogładził jej głowę i powiedział:
- Czy jesteś gotowa przyjąć to,
co ci przyniesie los?? Czy jesteś gotowa przyjąć dziecko, którego nikt inny nie
zaakceptuje?? Czy jesteś gotowa…
- Tak! Tak! – Przerwała królowa!
- Dobrze! Za rok oczekuj
wiadomości ode mnie! Przyleci Wicher i przyniesie ci wiadomość. Wówczas jak
najszybciej stawcie się z królem na tej polanie, będzie na was czekał
upragniony Skarb. Przyjmijcie go do siebie. Tylko spieszcie się, aby nikt inny
go wam nie wykradł!
Królowa podniosła głowę, chciała
zadać starcowi tysiące pytań, ale na polanie nikogo nie było! Sama nie
wiedziała, czy to był sen czy jawa?? Czy rzeczywiście poznała starca?? Czy to tylko
w jej głowie z rozpaczy się miesza??? Przerażona wstała i nie zabierając
niczego wróciła do zamku.
Król uradowany
widokiem żony wybiegł jej na spotkanie.
- Królowo moja! Gdzie byłaś?!
Martwiłem się o ciebie. Wróżbita z wieży nie pozwolił nikomu udać się za tobą!
Królowa przytuliła się do męża i
opowiedziała mu wszystko, co jej się przydarzyło albo i przyśniło na
leśnej polanie. Król słuchał w skupieniu, kiwał głową i co jakiś czas mu się
wyrywało:
- Duch Gór… Duch Gór… Duch Gór
powiadasz…
Cały rok królowa
z niecierpliwością wyczekiwała wiadomości od Ducha Gór. Minął rok, a tu cisza…
Minęło kolejnych kilka miesięcy - a tu nic…
Pewnego dnia królowa siedziała w
ogrodzie i haftowała różową sukienusię dla córeczki jednej z jej dwórek.
Dziewczynka miała dwa latka i chętnie bawiła się z królową. Kobieta właśnie
ukłuła się igłą, gdy nagle wokół niej zatańczyły liście i zaszumiały:
- Królowo! Królowo! Weź swojego
męża i zaprowadź go na polanę!
Królowa potrząsnęła głową i
powiedziała:
- Moje pragnienie dziecka jest
już tak duże, że sama sobie do siebie wysyłam wiadomości, na które tyle
czekałam…
Spojrzała na leżące liście i
wróciła do pracy. A liście poderwały się z ziemi, zawirowały i zaszumiały:
- Królowo! Królowo! Weź swojego
męża i zaprowadź go na polanę! Szybko! Twój Skarb nie może długo czekać!
Królowa spojrzała! Przed nią stał
Wicher a wokół niego krążyły liście szumiąc:
- Królowo! Królowo! Weź swojego
męża i zaprowadź go na polanę!
Królowa rzuciła swoją robótkę,
spojrzała w twarze zdziwionych dwórek, które podziwiały tańczące liście wokół
swojej pani. Nie słyszały nic! Nie widziały tajemniczej postaci, która
przyniosła tak długo wyczekiwaną wiadomość! Wypieki na jej twarzy zaniepokoiły
służące:
- Pani! Nic ci nie jest! Co się
stało??
- Nic! Pracujcie dalej! Mam
ochotę na spacer po lesie! Chcę iść z królem, ale sama po niego pójdę!
Szybko pobiegła po schodach to
sali tronowej, w której odbywało się posiedzenie najwyższej rady.
- Szybko! Szybko! Już jest!
Szybko! - Wołała do męża.
Poddani skłonili się władczyni,
ale z pochylonych głów wydobywał się szept: Królowa jest obłąkana!
Król przerwał obrady, kazał
osiodłać siwego wierzchowca, wskoczył na konia, podał dłoń swojej małżonce i
razem wyruszyli królewskim traktem w stronę gór.
Rycerze spojrzeli po sobie zdziwieni.
Co się stało?? – Każdy miał to pytanie wyrysowane na twarzy. Nie mieli jednak
rozkazu, aby towarzyszyć władcy i bardzo ich ta sytuacja niepokoiła. Lotem
błyskawicy rozniosła się wieść po kraju, że królowa postradała rozum, a król
zbyt pobłażliwie do tego podchodzi.
Tymczasem, co
koń uskoczy, królewska para dotarła na polanę w lesie. O dziwo, było na niej
rozłożone jadło, tak jakby przed chwilą ktoś od niego odszedł. Królowa
rozpoznała swoją zastawę sprzed ponad roku, ale starca nie było. Wokoło cisza… Świeżutki
chleb pachniał królowi. Podszedł do serwety, usiadł, ukroił pajdę chleba,
posmarował masłem, chwycił w dłoń pieczyste i zasiadł do uczty. Królowa stała
oniemiała, ale tego, co szukała, tego, co się spodziewała znaleźć nie było. Nagle
ciszę przerwało ciche kwilenie dziecka. Kobieta podeszła w stronę pięknej
choinki, rozchyliła gałązki, pochyliła się i spojrzała na Skarb! Pod drzewem w
kołysce z igliwia leżało dziecko. Takie malutkie, takie biedniutkie! Okrywały
go tylko gałęzie choinki. Królowa zdjęła swój płaszcz, podniosła niemowlę,
ułożyła je delikatnie i zawinęła, po czym pochwyciła w ramiona i podeszła do
króla:
- Mamy dziewczynkę! Taką cudowną,
taką malutką, taką zwyczajną!
Mężczyzna szeroko otworzył oczy,
spojrzał na dziecko, które tuliło się do kobiety i stał oniemiały… A tu liście
zaszumiały:
- Pamiętajcie, co obiecaliście!
Przyjmujecie Skarb, który inni odrzucili!...
Wszyscy we troje wrócili do
zamku. Poddani spoglądali z zaciekawieniem na radosne twarze pary królewskiej.
Królowa tuliła zawiniątko, a król pozdrawiał poddanych…
- To nawet wśród królów trafiają
się wariaci – szeptano z przejęciem – jacy oni zadowoleni z tego szaleństwa!
Od tej pory
„szalona” królowa i „pozbawiony rozumu” władca żyli szczęśliwie. Niebawem
nadano imię córeczce, którą ofiarował im Duch Gór. Nazwano ją Adopcja.
Księżniczka Adopcja rosła zdrowo,
czasami chorowała, czasami psociła. Jak wszystkie wysoko urodzone panny w
królestwie pobierała lekcje tańca, nauki gry na instrumencie i dobrych
manier. Lubiła jeździć konno, kochała góry, wycieczki…
Mądra królowa początkowo w
bajkach potem otwarcie mówiła o tym jak się znalazła mała kruszyna w jej
ramionach. Opowiadała o innej mamie, która ją urodziła, która gdzieś mieszka i
może tęskni za nią. Wyjaśniała, że jeżeli królewna będzie miała ochotę poznać
swoje korzenie, wówczas na pewno Duch Gór jej pomoże. Dni mijały szybko.
Królewna Adopcja wyrosła na piękną i rozumną panienkę. Królewiczowie jednak z
rezerwą prosili ją do tańca. Tu i ówdzie podnosiły się głosy, że „znajda” nie
może zasiąść na tronie.
W dniu 18 urodzin królewny król
zorganizował huczny bal. Na balu tym ogłosił, że niezależnie od tego, co myślą
poddani, jedyną prawowitą dziedziczką jego tronu jest jego przybrana córka –
księżniczka Adopcja! Nie podobało się to wszystkim poddanym, ale cóż, wola
króla była rozkazem, któremu wszyscy musieli się podporządkować.
Minęło kilka dni po balu. Królowa
siedziała w ogrodzie i próbowała skupić się nad lekturą. W pewnej chwili
podeszła do niej królewna i poprosiła:
- Mamo! Pozwól mi pójść do Ducha
Gór! Proszę! Tak bardzo chciałabym zobaczyć moją pierwszą mamę! Tak bardzo
chciałabym wiedzieć, dlaczego niektórzy w królestwie są dla mnie tak bardzo
nieprzychylni?? Proszę mamo!
Królowa spojrzała zatroskana na
dziecko:
- Wiedziałam, że kiedyś to nastąpi…
Idź dziecko! Znajdź odpowiedzi na nurtujące ciebie pytania. Cokolwiek
postanowisz, pamiętaj- tu jest twój dom, tu się wychowałaś, tu na ciebie zawsze
czekamy.
Nazajutrz królewna samotnie
wyruszyła na poszukiwanie Ducha Gór. Błądziła po lesie i wołała:
- Duchu Gór! Duchu Gór! Gdzie
jesteś??
Dotarła na polanę, zmęczona i wyczerpana,
chciała trochę odpocząć. Ku jej zaskoczeniu, poczuła zapach świeżego chleba! Na
polanie była rozłożona chusta z inicjałami jej mamy a na niej leżał chleb, masło
i pieczyste! A takie świeżuteńkie, a takie pachnące.
Dziewczyna usiadła na trawie,
sięgnęła po chleb i dopiero teraz spostrzegła starca w lichym odzieniu, bez
butów, który powłócząc nogami wyłonił się na skraju polany. „Pewnie jego też
zwabił zapach świeżego chleba” pomyślała królewna i zawołała:
- Chodźże tu dziadku! Zapraszam!
Proszę! Najedz się do syta!
Starzec przyjął z radością jej
zaproszenie i ku jej zaskoczeniu zjadł i wypił wszystko. Królewna wyciągnęła
swój zapas jedzenia i podała go starcowi, mówiąc:
- Masz i to jeszcze dziadku!
Pewnieście głodni! Jedzcie, ja odpocznę i pójdę dalej.
- A czego ty tu szukasz moje
dziecko??
- Aj! Mam taką sprawę do Ducha
Gór! Chodzę, wołam go, ale on nie ma ochoty mnie spotkać!
- A cóż cię tak zajmuje moje
dziecko??
Starzec tak łagodnie na nią
patrzył, więc królewna mu wszystko opowiedziała. I nawet o tym, że niektórzy
poddani ojca chcą ją pozbawić tronu… Gdy skończyła, spostrzegła, że starzec
wyprostował się, wyglądał dostojniej, jego dobrotliwe oczy czule spoglądały na
jej rozwichrzone warkocze. Strój miał wytworny. Po chwili zapytał wyrozumiale:
- Chcesz poznać prawdę?
- Tak!
- Nawet, jeżeli ta prawda nie
będzie dla ciebie przyjemna!
- Tak proszę!
- Poczekaj…
Siedzieli dłuższą chwilę w milczeniu,
gdy ni stąd ni zowąd, na polanie pojawiła się stara, zaniedbana kobieta
błądząca bez celu po lesie. Zachowywała się tak, jakby i ją tu zwabił zapach
świeżego chleba. Podeszła bliżej siedzących obok chusty, spojrzała tęsknie na
jadło, które znowu pojawiło się…
- Chcecie się przyłączyć matko??
- Chętnie bym coś zjadła! Dawno
nie jadłam świeżego chleba!
Królewna ukroiła pajdę,
posmarowała masłem i podała kobiecie zachęcając ją:
- Proszę matko! Jedzcie!
- Niech panienka nie nazywa mnie
matką! Gdzież mi tam do tak wysoko urodzonej pani??
- Ale matką jesteście??? Tak?!
Macie dzieci??
- Taakkk…. Miałam… Miałam córkę,
ale ona popełniała te same błędy, co ja, miałam i syna. Wyrósł na schwał, ale
go wojna zabrała…
Kobieta milczała i długo
przeżuwała chleb. Królewna się niecierpliwiła, ale Duch Gór groźnie spojrzał na
nią, więc tylko zaczęła:
- I…
- I… I szkoda gadać! Cóż moje
życie może interesować takich wielmożnych państwa!
- I… - Naciskała królewna.
- I… I miałam jeszcze córkę…-
Kobieta tępo zapatrzyła się w dal.
- I… - Nie dawała za wygraną
królewna.
- I cóż… Byłam biedna, miałam już
dzieci, nie miałam chłopa, nie chciałam mieć w chacie kolejnej gęby do
wykarmienia… Już nie pamiętam, co się z tym dzieckiem stało?? Zniknęło i
starałam się o nim już nie myśleć!
- I nie szukałaś go?? Nie
tęskniłaś??
- Panienko! Jak nie ma, co jeść
to się nie tęskni! Miałam dwie gęby do wykarmienia, córka była leniwa, syna
ciągnęło wojenne rzemiosło…
Królewna stała
i nie wiedziała, co powiedzieć? Czy ma rzucić się tej zniszczonej kobiecie w
ramiona, czy ma wyznać prawdę, czy ma ją ukochać, czy ma ją otoczyć opieką? Oto
stała przed nią ta, co ją urodziła! Daleka była od jej wyobrażeń. Postanowiła
zdać się na Ducha Gór. Kobieta jadła w milczeniu. Gdy skończyła, podziękowała,
pokłoniła się nisko i ruszyła w dalszą drogę!
- Weźcie na drogę chleb matko! –
Królewna zawinęła w serwetę wszystko, co zostało i dała staruszce. Ta uklękła i
chciała pocałować ją w dłoń. Adopcja jednak się odwróciła i z oczami pełnymi
łez wtuliła się w Ducha Gór. Płakała! Co miała teraz począć??
Po dłuższej chwili Duch Gór
zapytał:
- Teraz już wiesz… I co
zamierzasz??
- Czy możesz jakoś pomóc mojej
mamie, która mnie urodziła??
- Mogę! Wszystko mogę.
- Proszę ciebie Duchu Gór, niech
ma spokojną starość, niech jej niczego nie brakuje, a gdy zatęskni do mnie, to
przyślij po mnie posłańca z wiadomością! Znajdę ją, przytulę i otoczę opieką.
Teraz wracam do zamku! Tam czeka na mnie mama, ona wszystkiego mnie nauczyła,
nie ukrywała prawdy, zawsze miałam swobodę wyboru. Myślę, że wracając do niej
dokonuję właściwego wyboru. Nie boję się już, że panowie szlachta będą szemrać,
że nie należy do mnie sukcesja do tronu. Jestem silna, silna dzięki miłości i
mądrości moich rodziców! Już wiem, co mam robić!
Duch gór nic
nie odpowiedział! Spojrzał spokojnie na dziewczynę, która wyprostowała się i z
majestatem mądrej królowej zawróciła do zamku. Na polanie powiał wiatr, liście
zatańczyły, Duch Gór się uśmiechnął i rozpłynął się we mgle…
***
Mądra królowa od samego początku
zaczęła wmawiać wszem i wobec, że to jest jej, jej dziecko urodzone
„serduszkiem”. Każdy, kto znał tajemnicę pojawienia się królewny w zamku był
zsyłany na banicję, a kto śmielej wychylił głowę - ginął w lochu. Królowa
otoczyła się fałszywymi pochlebcami i obrastała w dumę, że królewna się robi do
niej podobna.
- Wykapana mamusia! – Mówili
fałszywie się uśmiechając dworzanie.
Dni mijały szybko. Królewna
Adopcja wyrosła na piękną i rozumną panienkę. Królewicze z rezerwą prosili ją
do tańca. Tu i ówdzie, mimo zapobiegliwości królowej, podnosiły się głosy, że
„znajda” nie może zasiąść na tronie.
W dniu 18 urodzin królewny król
zorganizował huczny bal. Na balu tym ogłosił, że niezależnie od tego, co myślą
poddani, jedyną prawowitą dziedziczką jego tronu jest jego córka – księżniczka
Adopcja! Nie podobało się to wszystkim poddanym, ale cóż, wola króla była
rozkazem, któremu wszyscy musieli się podporządkować. Lud miał już dosyć
zsyłek, pamiętano o niewinnych poddanych, którzy zakończyli swój żywot w lochu.
Minęło kilka dni po balu. Królowa
siedziała w ogrodzie i próbowała skupić się nad lekturą. W pewnej chwili
podeszła do niej królewna i poprosiła:
- Mamo! Powiedz mi czy to prawda!
Mamo, czy to prawda, że mnie przyniosłaś z lasu?
Królowa spojrzała zatroskana na
dziecko:
- Kto śmie tak twierdzić?! Nie
przejmuj się cudzym gadaniem!
- Mamo! Proszę powiedz prawdę!
Skąd ja się wzięłam w tym zamku!
- Kto ci o tym powiedział?! –
Królowa gniewnie spojrzała na córkę. – Pewnie stara niania…
- Mamo! Błagam! Nie rób jej krzywdy!
Proszę! Ja muszę znać prawdę! Muszę!
Kiedy
następnego dnia stara niania nie pojawiła się, aby uczesać wspaniałe włosy
królewny, dziewczyna zrozumiała, że to, co ludzie szepczą po kątach, to, co
wyjaśniła jej ukochania niania może być prawdą! Jeszcze tego samego dnia
wyruszyła samotnie na poszukiwanie Ducha Gór. Błądziła po lesie i wołała:
- Duchu Gór! Duchu Gór! Gdzie
jesteś??
Dotarła na polanę, zmęczona i wyczerpana,
chciała trochę odpocząć. Ku jej zaskoczeniu, poczuła zapach świeżego chleba! Na
polanie była rozłożona chusta z inicjałami jej mamy a na niej leżał chleb,
masło i pieczyste! A takie świeżuteńkie, a takie pachnące.
Dziewczyna usiadła na trawie,
sięgnęła po chleb i dopiero teraz spostrzegła starca w lichym odzieniu, bez
butów, który powłócząc nogami wyłonił się na skraju polany. „Pewnie jego też
zwabił zapach świeżego chleba” pomyślała królewna i zawołała:
- Chodźże tu dziadku! Zapraszam!
Proszę! Najedz się do syta!
Starzec przyjął z radością jej
zaproszenie i ku jej zaskoczeniu zjadł i wypił wszystko.
Królewna wyciągnęła swój zapas
jedzenia i podała go starcowi, mówiąc:
- Masz i to jeszcze dziadku!
Pewnieście głodni! Jedzcie, ja odpocznę i pójdę dalej.
- A czego ty tu szukasz moje
dziecko??
- Aj! Mam taką sprawę do Ducha
Gór! Chodzę, wołam go, ale on nie ma ochoty mnie spotkać!
- A cóż cię tak zajmuje moje
dziecko??
Starzec tak łagodnie na nią
patrzył, więc królewna mu wszystko opowiedziała. I nawet o tym, że niektórzy
poddani ojca chcą ją pozbawić tronu… Gdy skończyła, spostrzegła, że starzec
wyprostował się, wyglądał dostojniej, jego dobrotliwe oczy czule spoglądały na
jej rozwichrzone warkocze. Strój miał wytworny. Po chwili zapytał wyrozumiale:
- Chcesz poznać prawdę?
- Tak!
- Nawet, jeżeli ta prawda nie
będzie dla ciebie przyjemna!
- Tak proszę!
- Poczekaj…
Siedzieli dłuższą chwilę w
milczeniu i na polanie pojawiła się stara, zaniedbana kobieta błądząca to tu to
tam. Zachowywała się tak, jakby i ją tu zwabił zapach świeżego chleba. Podeszła
bliżej siedzących obok chusty, pojrzała na tęsknie na jadło…
- Chcecie się przyłączyć matko??
- Chętnie bym coś zjadła! Dawno
nie jadłam świeżego chleba!
Królewna ukroiła pajdę,
posmarowała masłem, podała kobiecie zachęcając ją:
- Proszę matko! Jedzcie!
- Niech panienka nie nazywa mnie
matką! Gdzież mi tam to tak wysoko urodzonej pani??
- Ale matką jesteście??? Tak?!
Macie dzieci??
- Taakkk…. Miałam… Miałam córkę,
ale ona popełniała te same błędy, co ja, miałam i syna. Wyrósł na schwał, ale
go wojna zabrała…
Kobieta milczała i długo
przeżuwała chleb. Królewna się niecierpliwiła, ale Duch Gór groźnie spojrzał na
nią, więc tylko zaczęła:
- I…
- I… I szkoda gadać! Cóż moje
życie może interesować takich wielmożnych państwa!
- I… - Naciskała królewna.
- I… I miałam jeszcze córkę…-
Kobieta tępo zapatrzyła się w dal.
- I… - Nie dawała za wygraną
królewna.
- I cóż… Byłam biedna, miałam już
dzieci, nie miałam chłopa, nie chciałam mieć w chacie kolejnej gęby do
wykarmienia… Już nie pamiętam, co się z tym dzieckiem stało?? Zniknęło i
starałam się o nim już nie myśleć!
- I nie szukałaś go?? Nie
tęskniłaś??
- Panienko! Jak nie ma, co jeść
to się nie tęskni! Miałam dwie gęby do wykarmienia, córka była leniwa, syna
ciągnęło wojenne rzemiosło…
Królewna stała
i nie wiedziała, co powiedzieć? Czy ma rzucić się tej zniszczonej kobiecie w
ramiona, czy ma wyznać prawdę, czy ma ją ukochać, czy ma ją otoczyć opieką? Oto
stała przed nią ta, co ją urodziła! Daleka była od jej wyobrażeń. Postanowiła
zdać się na Ducha Gór. Kobieta jadła w milczeniu. Gdy skończyła, podziękowała,
pokłoniła się nisko i ruszyła w dalszą drogę!
- Weźcie na drogę chleb matko! –
Królewna zawinęła w serwetę wszystko, co zostało i dała kobiecie. Ta uklękła i
chciała pocałować ją w dłoń. Adopcja jednak się odwróciła i z oczami pełnymi
łez wtuliła się w Ducha Gór. Płakała! Co miała teraz począć??
Po dłuższej chwili Duch Gór
zapytał:
- Teraz już wiesz?? I co
zamierzasz??
- Czy możesz jakoś pomóc mojej
mamie, która mnie urodziła??
- Mogę! Wszystko mogę.
- Proszę ciebie Duchu Gór, niech
ma spokojną starość, niech jej niczego nie brakuje… Nie mogę wrócić do zamku!
Tyle lat mnie kłamano! Tyle poddanych zginęło, aby zataić prawdę! Nie mogę
zasiąść na tronie i objąć władzę po moich rodzicach. Nie mogłabym spojrzeć w
oczy tym, co tyle niesłusznie wycierpieli. Na nic się zdały poczynania królowej.
Prawda wyszła na jaw i zniszczyła również i moje życie! To boli! Bardzo boli!
Kłamali ci, których najmocniej kochałam… Nie, tam nie ma już mojego domu! Pójdę
w świat!
Duch gór nic
nie odpowiedział! Spojrzał spokojnie na dziewczynę, która przygarbiła się i z ciężarem
win swoich rodziców na plecach ruszyła w stronę lasu. Na polanie powiał wiatr,
liście zatańczyły, Duch Gór opuścił ramiona, przygarbił się i rozpłynął się we
mgle…
Która bajka będzie nasza???
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz