W połowie maja mijał termin na złożenie podania o przyjęcie
do szkoły muzycznej. Zapytałam Tygryska, czy chce zdawać ponownie egzamin…
- Madziu, zdajesz do szkoły muzycznej??
- A mogę??
- Możesz. Zastanów się i daj mi odpowiedź, najpóźniej za
tydzień.
- Dobrze!
Kilka dni po tej rozmowie, gdy wracałyśmy ze szkoły Madzia
zapytała:
- Mamo, czy mogę naprawdę zdawać do szkoły muzycznej??
- Możesz, ale musisz się zastanowić szybciej, za dwa dni
mija termin złożenia dokumentów…
- Mamo, a nie będziesz zła jak powiem, że chcę??
- Nie, nie będę!
- A co będzie jak nie zdam???
- Nic! Zdobędziesz tylko doświadczenie! Każdy egzamin to
zdobywanie jakiegoś doświadczenia!
- A mogę zdawać jeszcze raz?
- Możesz!
- A co będzie jak zdam???
- Uuuuu… Wtedy będziemy mieli problem! Ale chyba nie chcesz
zdać, co???
- Chcę! Bardzo chcę! Tylko…
- Jak chcesz to zdawaj. Jak nie zdasz, to sprawa załatwiona
a jak zdasz to ty podejmiesz decyzję! W końcu nie musisz chodzić do szkoły
muzycznej! To kierat! Ale pamiętaj, że do jutra masz czas, abyśmy zdążyli
wszystko załatwić!
- Mamo… To ja chcę! Chcę zdawać ten egzamin!...
Wieczorem rozmawiałam z tatą…
- Madzia zdaje do szkoły muzycznej!
- To ty ją do tego namówiłaś! Wpychasz ją w tą szkołę! Po
co???
Wkurzyłam się!
- Ja??? Ja jestem daleka o biegania z Madzią po kolejnych
zajęciach! Ledwo mi czasu starcza na to, co teraz ma! Nie mam sił na więcej! A
zresztą i tak nie zda… O czym my mówimy! Chce podejść, to niech podchodzi do
egzaminu, potem zobaczymy, co dalej?
…
I tak dyskutując między sobą złożyliśmy z tatą na ostatni
dzwonek dokumenty Madzi do szkoły muzycznej. W zasadzie, tak dla sportu! Skoro
dziewczyna chce, to niech ma! W końcu to tylko 50 PLN, kilka godzin w szkole i
po bólu! Lista chętnych jest ogromna! Zerówka już miała egzamin, więc ilość
wolnych miejsc jest mizerna!
Od 2 czerwca zaczęły się egzaminy! Uuuu… Znowu te tłumy
dzieci i rodziców! Znowu to pędzenie! Tym razem dotarłyśmy na ostatnią chwilę
na test psychologiczny! Tygrysek usiadł w ławce! Na szczęście miałam jakiś
długopis w plecaczku, podałam go dziecku i drzwi się zamknęły! Zmęczona
usiadłam. Wokoło mnie zestresowani rodzicie mocno trzymający kciuki za swoje
pociechy! Ja wyluzowałam! Co 10 dziecko się dostanie, więc czym się tu
przejmować?? Ale po 15 minutach drzwi gabinetu się otworzyły i zadowolony
Tygrys wyszedł, zostawiając za sobą 22 piszące dzieciaczki. Wkurzyłam się!
Skoro Tygrys przyszedł tu dla zabawy, to by chociaż się przyłożył do egzaminu!
- Madziu! Co ty tu robisz??
- Mamo, już skończyłam!
- Wszystko??
- Tak! Było 50 pytań! Cztery strony A4!
- I zdążyłaś to wszystko przeczytać??
- Tak!
Naszą potyczkę obserwowali zdziwieni rodzice, których
pociechy pisały test dalej! Próbowałam nakłonić Tygryska, aby wrócił do sali i
pomyślał nad testem i go poprawił, może przeczytał i lepiej zrozumiał… Nic to
nie dało! W końcu pojawiły się łzy w oczach Tygryska… Padło „mamo przytulić” i Tygrys
wtulił się we mnie a ja dałam za wygraną. W końcu jest tutaj dla sportu. To dla
niego ma być frajda. Kasa na egzamin poszła, skoro Tygrys olewa egzamin, to
trudno… Potem dzieci miały lekcję przygotowawczą…
Kolejnego dnia zadzwoniono do mnie ze szkoły… Tygrys chory!
Tym razem angina! Jak zwykle! Ostatnio na egzaminie też był chory! Jednak we
wtorek mimo choroby poszłyśmy na lekcję przygotowawczą. We środę odpuściłam
Madzi szkołę muzyczną, bo w klasie miał imprezę z okazji dnia mamy i taty…
We czwartek uczyłyśmy się pioseneczki, a po południu
Tygrysek zdawał egzamin z przydatności muzycznej. Na końcu… Ostatni był na
liście! Poszliśmy się zameldować u pana w klasie z fletu… U pani od skrzypiec…
Wszyscy bardzo mili, chwalili Tygryska… Ale ja znam to chwalenie sprzed roku!
Dziecko jest chwalone a potem na liście go nie ma! Czekając na egzamin Tygrysek
z dziewczynkami oglądał bajkę na telefonie taty. Innie dzieci były strofowane
przez rodziców. Pouczane co i jak mają śpiewać, co mają mówić… Tygrys
wyluzowany! Co go mieliśmy pouczać??? Skoro olał test psychologiczny, to nie ma
już nic znaczenia! Szkoda mi tych dzieciaczków wtłaczanych przez rodziców w
kieracik szkoły muzycznej. Tak widać było, że na siłę! Dzieci wolały oglądać z
Tygryskiem bajkę niż stać cichutko i czekać na swoją kolej powtarzając w głowie
wszystkie wskazówki! Nawet podeszła do Tygryska jedna pani, taka starsza, chyba
pracownica tej szkoły i zwróciła uwagę na zachowanie dziecka. Skarciła go! Nie
było mnie przy tej rozmowie… Szkoda… Nagadałabym tej kobiecie, że w tym wielu
dla dzieci takie ciche czekanie w kolejce nie powinno mieć racji bytu! Dzieci
mają naturalną potrzebę w tym wieku się czymś zajmować! Mają „robaki w pupie” i
dzięki tym robakom rozwijają się lepiej! Jak zabijemy szybko te „robaki” to te
kolorowe dzieciaczki przeistoczą się w szarych, czasami przeźroczystych,
niezauważalnych ludzi…
Tygrysek po potyczce z obcą panią miał łzy w oczach… Ale
wszedł wyluzowany na egzamin, potem zaliczyliśmy jeszcze, jako ostatni
„fortepian”… W gorący wieczór wracaliśmy do domu… Tygrys zadowolony, że „poszło
mu wyśmienicie”. Ja zadowolona, że na najbliższy rok mam tą szkołę z głowy! Te
tłumy na korytarzach mnie męczą… To żadna atrakcja!
Przyjęliśmy za pewnik, że Tygrysek ulał test psychologiczny.
Na wyniki czekaliśmy, choć prawie byliśmy pewni, że egzamin mamy ulany! 12
czerwca podczas zajęć plastycznych w MDK sprawdziłam w telefonie listę
kandydatów przyjętych do szkoły muzycznej. Ku mojemu zaskoczeniu w klasie
skrzypiec drugi na liście był Tygrysek! Przekazałam wiadomość Madzi!
Ta wzruszyła ramionami i prychnęła tylko:
- Przecież wiedziałam, że zdałam! I co teraz?? Mogę
zadzwonić do taty???
I co teraz??? Nie wiemy! Zaskoczeni zastanawiamy się, co
dalej??? Już teraz ledwo wyrabiamy się na zakrętach… Wciąż myślę, że Tygrys sam
nie wie, w co się pakuje!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz