piątek, 13 czerwca 2014

Ponownie szkoła muzyczna…

W połowie maja mijał termin na złożenie podania o przyjęcie do szkoły muzycznej. Zapytałam Tygryska, czy chce zdawać ponownie egzamin…
- Madziu, zdajesz do szkoły muzycznej??
- A mogę??
- Możesz. Zastanów się i daj mi odpowiedź, najpóźniej za tydzień.
- Dobrze!
Kilka dni po tej rozmowie, gdy wracałyśmy ze szkoły Madzia zapytała:
- Mamo, czy mogę naprawdę zdawać do szkoły muzycznej??
- Możesz, ale musisz się zastanowić szybciej, za dwa dni mija termin złożenia dokumentów…
- Mamo, a nie będziesz zła jak powiem, że chcę??
- Nie, nie będę!
- A co będzie jak nie zdam???
- Nic! Zdobędziesz tylko doświadczenie! Każdy egzamin to zdobywanie jakiegoś doświadczenia!
- A mogę zdawać jeszcze raz?
- Możesz!
- A co będzie jak zdam???
- Uuuuu… Wtedy będziemy mieli problem! Ale chyba nie chcesz zdać, co???
- Chcę! Bardzo chcę! Tylko…
- Jak chcesz to zdawaj. Jak nie zdasz, to sprawa załatwiona a jak zdasz to ty podejmiesz decyzję! W końcu nie musisz chodzić do szkoły muzycznej! To kierat! Ale pamiętaj, że do jutra masz czas, abyśmy zdążyli wszystko załatwić!
- Mamo… To ja chcę! Chcę zdawać ten egzamin!...
Wieczorem rozmawiałam z tatą…
- Madzia zdaje do szkoły muzycznej!
- To ty ją do tego namówiłaś! Wpychasz ją w tą szkołę! Po co???
Wkurzyłam się!
- Ja??? Ja jestem daleka o biegania z Madzią po kolejnych zajęciach! Ledwo mi czasu starcza na to, co teraz ma! Nie mam sił na więcej! A zresztą i tak nie zda… O czym my mówimy! Chce podejść, to niech podchodzi do egzaminu, potem zobaczymy, co dalej?
I tak dyskutując między sobą złożyliśmy z tatą na ostatni dzwonek dokumenty Madzi do szkoły muzycznej. W zasadzie, tak dla sportu! Skoro dziewczyna chce, to niech ma! W końcu to tylko 50 PLN, kilka godzin w szkole i po bólu! Lista chętnych jest ogromna! Zerówka już miała egzamin, więc ilość wolnych miejsc jest mizerna!
Od 2 czerwca zaczęły się egzaminy! Uuuu… Znowu te tłumy dzieci i rodziców! Znowu to pędzenie! Tym razem dotarłyśmy na ostatnią chwilę na test psychologiczny! Tygrysek usiadł w ławce! Na szczęście miałam jakiś długopis w plecaczku, podałam go dziecku i drzwi się zamknęły! Zmęczona usiadłam. Wokoło mnie zestresowani rodzicie mocno trzymający kciuki za swoje pociechy! Ja wyluzowałam! Co 10 dziecko się dostanie, więc czym się tu przejmować?? Ale po 15 minutach drzwi gabinetu się otworzyły i zadowolony Tygrys wyszedł, zostawiając za sobą 22 piszące dzieciaczki. Wkurzyłam się! Skoro Tygrys przyszedł tu dla zabawy, to by chociaż się przyłożył do egzaminu!
- Madziu! Co ty tu robisz??
- Mamo, już skończyłam!
- Wszystko??
- Tak! Było 50 pytań! Cztery strony A4!
- I zdążyłaś to wszystko przeczytać??
- Tak!
Naszą potyczkę obserwowali zdziwieni rodzice, których pociechy pisały test dalej! Próbowałam nakłonić Tygryska, aby wrócił do sali i pomyślał nad testem i go poprawił, może przeczytał i lepiej zrozumiał… Nic to nie dało! W końcu pojawiły się łzy w oczach Tygryska… Padło „mamo przytulić” i Tygrys wtulił się we mnie a ja dałam za wygraną. W końcu jest tutaj dla sportu. To dla niego ma być frajda. Kasa na egzamin poszła, skoro Tygrys olewa egzamin, to trudno… Potem dzieci miały lekcję przygotowawczą…
Kolejnego dnia zadzwoniono do mnie ze szkoły… Tygrys chory! Tym razem angina! Jak zwykle! Ostatnio na egzaminie też był chory! Jednak we wtorek mimo choroby poszłyśmy na lekcję przygotowawczą. We środę odpuściłam Madzi szkołę muzyczną, bo w klasie miał imprezę z okazji dnia mamy i taty…
We czwartek uczyłyśmy się pioseneczki, a po południu Tygrysek zdawał egzamin z przydatności muzycznej. Na końcu… Ostatni był na liście! Poszliśmy się zameldować u pana w klasie z fletu… U pani od skrzypiec… Wszyscy bardzo mili, chwalili Tygryska… Ale ja znam to chwalenie sprzed roku! Dziecko jest chwalone a potem na liście go nie ma! Czekając na egzamin Tygrysek z dziewczynkami oglądał bajkę na telefonie taty. Innie dzieci były strofowane przez rodziców. Pouczane co i jak mają śpiewać, co mają mówić… Tygrys wyluzowany! Co go mieliśmy pouczać??? Skoro olał test psychologiczny, to nie ma już nic znaczenia! Szkoda mi tych dzieciaczków wtłaczanych przez rodziców w kieracik szkoły muzycznej. Tak widać było, że na siłę! Dzieci wolały oglądać z Tygryskiem bajkę niż stać cichutko i czekać na swoją kolej powtarzając w głowie wszystkie wskazówki! Nawet podeszła do Tygryska jedna pani, taka starsza, chyba pracownica tej szkoły i zwróciła uwagę na zachowanie dziecka. Skarciła go! Nie było mnie przy tej rozmowie… Szkoda… Nagadałabym tej kobiecie, że w tym wielu dla dzieci takie ciche czekanie w kolejce nie powinno mieć racji bytu! Dzieci mają naturalną potrzebę w tym wieku się czymś zajmować! Mają „robaki w pupie” i dzięki tym robakom rozwijają się lepiej! Jak zabijemy szybko te „robaki” to te kolorowe dzieciaczki przeistoczą się w szarych, czasami przeźroczystych, niezauważalnych ludzi…
Tygrysek po potyczce z obcą panią miał łzy w oczach… Ale wszedł wyluzowany na egzamin, potem zaliczyliśmy jeszcze, jako ostatni „fortepian”… W gorący wieczór wracaliśmy do domu… Tygrys zadowolony, że „poszło mu wyśmienicie”. Ja zadowolona, że na najbliższy rok mam tą szkołę z głowy! Te tłumy na korytarzach mnie męczą… To żadna atrakcja!
Przyjęliśmy za pewnik, że Tygrysek ulał test psychologiczny. Na wyniki czekaliśmy, choć prawie byliśmy pewni, że egzamin mamy ulany! 12 czerwca podczas zajęć plastycznych w MDK sprawdziłam w telefonie listę kandydatów przyjętych do szkoły muzycznej. Ku mojemu zaskoczeniu w klasie skrzypiec drugi na liście był Tygrysek! Przekazałam wiadomość Madzi!
Ta wzruszyła ramionami i prychnęła tylko:
- Przecież wiedziałam, że zdałam! I co teraz?? Mogę zadzwonić do taty???
 
I co teraz??? Nie wiemy! Zaskoczeni zastanawiamy się, co dalej??? Już teraz ledwo wyrabiamy się na zakrętach… Wciąż myślę, że Tygrys sam nie wie, w co się pakuje!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz