-Z MAMĄ TO JAK Z DZIEĆMI, ALE MAMA JEST ZABAWNIEJSZA OD DZIECI.
Zaczęłam Tygryska uczyć pisać i
czytać. Nawet przebrnęłyśmy to sprawnie! Mamy opanowane i ć, i ś i cz i teraz
uczymy się ch. Jednak, w tym monotonnym z pozoru okresie mamy wciąż fantastyczne
przygody. Chociażby ostatnia niedziela. Była wspaniała! Mimo wciąż niezbyt
pięknej pogody jak na tę porę roku przystało w naszym domku nie brakowało
śmiechu. Rano, do naszego łóżka przyszedł tato, który wrócił z delegacji. Jakoś
mnie naszło na białą pościel, i był to fantastyczny pomysł. Po tylu latach
spędzonych w kolorach w bieli bawiliśmy się doskonale! Jednak nie potrafimy w
tym kolorze urządzić bitwy na poduszki, ale Tygrysa wytarmosiliśmy jak należy. Oczywiście,
pisków, chichów, i przerw „ chcę siusiu” było sporo. W końcu, po kolejnym
powrocie z toalety, złapałam Tygrysa i tak przygwoździłam, że nie miał możliwości
ruchu, a ja miałam wolną rękę do gilgotek. W tej sytuacji, będąc blisko
przegranej Tygrysek przeraźliwie głośno zawył. Razem tatą usiedliśmy z
wrażenia. Tygrys wyskoczył z łóżka jak poparzony…
- Madziu, co się stało?
- MAMO! BO JA SIĘ POCZUŁAM TAK, JAKBYŚCIE ZARAZ CHCIELI MNIE ZABIĆ!
Na te słowa szczęki nam opadły i
całą trójką wtuleni w siebie śmialiśmy się do rozpuku, po czym ponownie
obezwładniliśmy nasze dziecko i wygilaliśmy je za cały tydzień jak należy!
Po tak cudownym poranku, przyszła
kolej na mycie się. Czasami ja zabieram się za szorowanie zębów Tygryskowi.
Dziecko to raczej gryzie szczoteczkę i zjada pastę, a my mamy przecież
dysplazję szkliwa! Tu trzeba szczególnie dbać o zęby! W pewnym momencie
zahaczyłam o rosnącą szóstkę. Tygrysem poczuł ból i zawołał:
- NO NIE! TY TO NAWET NIE DBASZ O MOJE ZDROWIE!
Na takie działo, nie mieliśmy
żadnej riposty!
Przed obiadem Madzia, jak to się
często zdarza, pomaga. Wpadła do kuchni z nałożonym fartuszkiem i zawołała:
- Mamo! Zwiąż mi!Ja zajęta mieszaniem w garach nie zareagowałam natychmiast, więc Tygrys powtórzył:
- MAMO! PROSZĘ!!! ZAWIĄŻ! OBIECUJĘ, ŻE JUTRO CAŁY DZIEŃ BĘDĘ CHORA!
Stanęliśmy jak wryci i znowu
szczęki nam drgały z „przesadnych” wypowiedzi naszego dziecka!
Podczas obiadu, jak zwykle
Tygrysek wymuszał karmienie! My spokojnie robiliśmy swoje. Tygrys używał broni
coraz cięższego kalibru, w końcu wytoczył takie działo:
- CHOCIAŻ BYŚCIE COŚ DLA MNIE ZROBILI W TYM ŻYCIU!
Na taką amunicję wybuchnęliśmy tylko
gromkim śmiechem! Gdy ten pocisk chybił celu, chwytając się ostatniej deski
ratunku, Tygrys płaczliwie wypalił tak:
- BO TAK, TO NISZCZYCIE MOJE PIĘKNE ŻYCIE!...
Po kąpieli Wycieram Tygryska i
opowiadam mu o kolacji, pytam na co ma ochotę, itd. Tygrys oczywiście nie ma
ochoty na kolację. Na moje zachęty odnośnie spożycia kolacji tak wypalił
rozłoszczony:
- A OBIAD TO GDZIE BYŁ? NO CO?
- Jak to gdzie był?
- No właśnie! Były tylko pierogi!
A to co jest? No co?? To jest drugie danie!
Wieczorem Tygrys oglądał sobie
film. Tato przygotował kolację. Wołamy Tygryska. Oczywiście Madzia nie jest
głodna, nie będzie jeść, zje tylko mleko, najlepiej z butelki ze smoczkiem….
- Madziu, idź poproś telewizor
niech da ci mleczko! (Zażartowałam.) My damy ci to, co przygotował tato.Madzia pobiegła do pokoju i zrobiła przedstawienie:
- Telewizorku! Daj mi mleczko ze smoczkiem! Proszę…
Padła na kolana przed monitorem i prosiła o mleczko… Nie wiem, czy złożyła dłonie jak do modlitwy? Nie mniej naburmuszona wróciła do stołu i odpaliła:
- NO OCZYWIŚCIE! MOI RODZICE JAK ZWYKLE MNIE NIE SŁUCHAJĄ!
Siadła do stołu i ze smakiem
zjadła przewidzianą dla niej kolację.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz