poniedziałek, 15 kwietnia 2013

Niedziela…

W połowie marca mieliśmy już trzeci antybiotyk za sobą. Tygrys jak zwykle, choruje. Tym razem coraz ciekawiej. Czy to się wreszcie zakończy?? Przeważnie siedzę całymi dniami w domu, ale to też ma swoje dobre strony! Tygrys to tak określił:

-Z MAMĄ TO JAK Z DZIEĆMI, ALE MAMA JEST ZABAWNIEJSZA OD DZIECI.

Zaczęłam Tygryska uczyć pisać i czytać. Nawet przebrnęłyśmy to sprawnie! Mamy opanowane i ć, i ś i cz i teraz uczymy się ch. Jednak, w tym monotonnym z pozoru okresie mamy wciąż fantastyczne przygody. Chociażby ostatnia niedziela. Była wspaniała! Mimo wciąż niezbyt pięknej pogody jak na tę porę roku przystało w naszym domku nie brakowało śmiechu. Rano, do naszego łóżka przyszedł tato, który wrócił z delegacji. Jakoś mnie naszło na białą pościel, i był to fantastyczny pomysł. Po tylu latach spędzonych w kolorach w bieli bawiliśmy się doskonale! Jednak nie potrafimy w tym kolorze urządzić bitwy na poduszki, ale Tygrysa wytarmosiliśmy jak należy. Oczywiście, pisków, chichów, i przerw „ chcę siusiu” było sporo. W końcu, po kolejnym powrocie z toalety, złapałam Tygrysa i tak przygwoździłam, że nie miał możliwości ruchu, a ja miałam wolną rękę do gilgotek. W tej sytuacji, będąc blisko przegranej Tygrysek przeraźliwie głośno zawył. Razem tatą usiedliśmy z wrażenia. Tygrys wyskoczył z łóżka jak poparzony…
- Madziu, co się stało?

- MAMO! BO JA SIĘ POCZUŁAM TAK, JAKBYŚCIE ZARAZ CHCIELI MNIE ZABIĆ!

Na te słowa szczęki nam opadły i całą trójką wtuleni w siebie śmialiśmy się do rozpuku, po czym ponownie obezwładniliśmy nasze dziecko i wygilaliśmy je za cały tydzień jak należy!

Po tak cudownym poranku, przyszła kolej na mycie się. Czasami ja zabieram się za szorowanie zębów Tygryskowi. Dziecko to raczej gryzie szczoteczkę i zjada pastę, a my mamy przecież dysplazję szkliwa! Tu trzeba szczególnie dbać o zęby! W pewnym momencie zahaczyłam o rosnącą szóstkę. Tygrysem poczuł ból i zawołał:

- NO NIE! TY TO NAWET NIE DBASZ O MOJE ZDROWIE!

Na takie działo, nie mieliśmy żadnej riposty!

Przed obiadem Madzia, jak to się często zdarza, pomaga. Wpadła do kuchni z nałożonym fartuszkiem i zawołała:
- Mamo! Zwiąż mi!
Ja zajęta mieszaniem w garach nie zareagowałam natychmiast, więc Tygrys powtórzył:

- MAMO! PROSZĘ!!! ZAWIĄŻ! OBIECUJĘ, ŻE JUTRO CAŁY DZIEŃ BĘDĘ CHORA!

Stanęliśmy jak wryci i znowu szczęki nam drgały z „przesadnych” wypowiedzi naszego dziecka!
Podczas obiadu, jak zwykle Tygrysek wymuszał karmienie! My spokojnie robiliśmy swoje. Tygrys używał broni coraz cięższego kalibru, w końcu wytoczył takie działo:

- CHOCIAŻ BYŚCIE COŚ DLA MNIE ZROBILI W TYM ŻYCIU!

Na taką amunicję wybuchnęliśmy tylko gromkim śmiechem! Gdy ten pocisk chybił celu, chwytając się ostatniej deski ratunku, Tygrys płaczliwie wypalił tak:

- BO TAK, TO NISZCZYCIE MOJE PIĘKNE ŻYCIE!...

Po kąpieli Wycieram Tygryska i opowiadam mu o kolacji, pytam na co ma ochotę, itd. Tygrys oczywiście nie ma ochoty na kolację. Na moje zachęty odnośnie spożycia kolacji tak wypalił rozłoszczony:

- A OBIAD TO GDZIE BYŁ? NO CO? 

- Jak to gdzie był?
- No właśnie! Były tylko pierogi! A to co jest? No co?? To jest drugie danie!

Wieczorem Tygrys oglądał sobie film. Tato przygotował kolację. Wołamy Tygryska. Oczywiście Madzia nie jest głodna, nie będzie jeść, zje tylko mleko, najlepiej z butelki ze smoczkiem….
- Madziu, idź poproś telewizor niech da ci mleczko! (Zażartowałam.) My damy ci to, co przygotował tato.
Madzia pobiegła do pokoju i zrobiła przedstawienie:
- Telewizorku! Daj mi mleczko ze smoczkiem! Proszę…
Padła na kolana przed monitorem i prosiła o mleczko… Nie wiem, czy złożyła dłonie jak do modlitwy? Nie mniej naburmuszona wróciła do stołu i odpaliła:

- NO OCZYWIŚCIE! MOI RODZICE JAK ZWYKLE MNIE NIE SŁUCHAJĄ!

Siadła do stołu i ze smakiem zjadła przewidzianą dla niej kolację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz