Jesteśmy w ZOO… Przyglądamy się jak dziewczynka w wieku
Tygryska wiezie swojego dziadka na wózku inwalidzkim. Dziecko ochoczo chce
pokazać dziadkowi wszelkie dostępne okazy zwierząt. Nawet próbuje wprowadzić
wózek do pawilonu ze zwierzętami z Madagaskaru… Babcia krzyczy, że „nie”,
dziewusia się upiera, że „tak”, dziadeczek biernie zgadza się na wszystko. My
stoimy obok…
- Szkoda, że dziadkowi nie chciało się żyć… - Powiedziałam
ze smutkiem…- NO WŁAŚNIE! (PRZERWAŁ TYGRYSEK!) BABCIA ODDAŁA DZIADKA DO SZPITALA A SAMA ŻYŁA DALEJ! NAWET MU JEDZENIA DO SZPITALA NIE PRZYNOSIŁA! I WIDZISZ, CO SIĘ STAŁO??? UMARŁ!
Zwykły dzień… Odbieram Tygryska ze szkoły… Dziecko ziewa przy odrabianiu lekcji… Po ceramice mam mocne postanowienie, że dziś pójdziemy wcześniej spać. Około dziewiątej jestem już w łóżku… Madzia wpada na pomysł zagrania w karty z tatą! Na szczęście rozdawała karty, więc szybko wygrała. Ale na spanie ma się nijak… Nie mniej udało mi się zgasić światło. Leżymy chwilę w ciszy. W końcu Tygrysek powolutku wyślizgnął się spod kołdry, chwycił książkę i pobiegł do taty, do pokoju, w którym świeciło się światło…
- NO! W KOŃCU MOGĘ SOBIE POCZYTAĆ!
Usłyszałam… I zasnęłam!
Kolejnego dnia znowu próbujemy uśpić Tygryska przed
dziesiątą. Udało się! Kilka minut po dziesiątej Tygrysek leży nieruchomo,
miarowo posapuje w łóżku. Odwróciłam się, przyłożyłam głowę do poduszki i
zasypiam… W pewnej chwili za moimi plecami dziecko się poruszyło. Delikatnie
wysunęło spod kołdry. Cichutko ześlizgnęło się z łóżka i na czworaka z książką
w zębach udało się do pokoju, w którym tato jeszcze sobie wieczorem czytał…
- MAMA ŚPI! TERAZ W KOŃCU MOŻEMY SOBIE RAZEM POCZYTAĆ!Radośnie zaszczebiotał do taty i przyłączył się do czytania…
Ja poległam! Usnęłam!
Uczę Tygryska. Poprawiam jego błędy. W końcu wkurzony
Tygrysek zawołał:
- O NIE! TO NIE SPRAWIEDLIWE! TY WSZYSTKO UMIESZ??? A JA???- Ale Madziu, ty dopiero jesteś na początku edukacji! Dopiero się uczysz! Mam ma skończone nie jedne studia podyplomowe… Spokojnie!
- To znaczy, że ja też będę umiała??
- Taaak! Tylko musisz chcieć się nauczyć!
Tłumaczę Tygryskowi zasady pisania samego „h”:
- Samo „h” lubi hałaśliwe słowa…- Jak hałas… Huk? – pyta dziecko.
- Tak o właśnie!
- A „kuchnia” jest cicha, to przez „ch”??
- O widzisz Madziu! Brawo!
- ALE MAMO! WIESZ… JAK TY KRZYCZYSZ W KUCHNI TO WCALE NIE JEST CICHO!
Tygrysek, kolejnego dnia po lodowisku ubiera się z
ociąganiem do szkoły… Siedząc na stołeczku sięga jak staruszka po buty…
- Normalnie bolą mnie te kości! - Co proszę??
- NORMALNIE BOLĄ MNIE TE KOŚCI, BO MUSIAŁAM SIĘ WCZORAJ NA TYM HOKEJU NACHYLAĆ!
Wieczorem przeglądam książkę od muzyki. Nie mogę wydusić od
dziecka jak korzystają z tego podręcznika. NA jednej ze stron zauważyłam, że
dzieci powinny się uczyć tańca – krakowiaka.
- Madziu, a pani puszcza wam muzykę??- Eheeee…. – Padłą niewyraźna odpowiedź.
- I tańczycie???
- Noooo, niee…. – Znowu niezbyt oględnie odpowiada Tygrys.
- Ale Madziu! Ty krakowiaka potrafisz już tańczyć!
- JA UMIEM LEPIEJ OD WSZYSTKICH KRAKOWIAKA W KLASIE! TYLKO TROCHĘ ZAPOMNIAŁAM, JAK SIĘ GO TAŃCZY!
Rano budzę Tygrysa do szkoły! Jak zwykle, drapię go, gilgam,
masuję. Dziecko jednak nie chce otworzyć oczu!
- Wstawaj Madziu! Pójdziesz do szkoły!- Nie!
- Ale w szkole jest fajnie! Będziecie się bawić!
- Nie!
- A potem gdzieś pójdziemy! Poznamy nowych ludzi!
- Nie! Nie chcę!
- Ale Madziu…
- NIE! NIE CHCĘ! NIE LUBIĘ LUDZI! TYLKO MOICH RODZICÓW LUBIĘ!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz